-Cześć, skarbie - odezwałam się i podeszłam do niego - coś nie tak?
-Co ty z nim robisz? - warknął i spojrzał na mnie.
-A na co to wygląda? - prychnęłam - Rozmawiam. To zakazane czy coś? Myślałam, że jesteś na treningu.
-Właśnie tam idę. Ostatnio często widzę cię z tym kolesiem. Więc pytam, co to do cholery ma znaczyć?
-Boże, jaki ty jesteś upierdliwy - wywróciłam oczami - to DJ, który zapuszczał muzykę na mojej imprezie. Spotkałam go przez przypadek i chwilę rozmawialiśmy. Opanuj zazdrość, Gilbert.
-Ja? Zazdrość? Nigdy w życiu. Chyba każdy w tym kraju wie, że jesteś tylko i wyłącznie moja.
Po tych słowach objął mnie w talii i przyciągnął do siebie, posyłając Zaynowi wściekłe spojrzenie. Tamten przez cały czas stał cicho, a jego oczy stały się jeszcze ciemniejsze. Poczułam się dziwnie, ale nie mogłam inaczej. To musiało się skończyć, zanim w ogóle się zaczęło. To nie był mój świat. Już nie. Przecież odrzuciłam maskę dziewczynki, która cieszy się życiem. Nie mogłam do tego wrócić, bo wszystko inne by się posypało. Posłałam Mulatowi przepraszające spojrzenie i poszłam za Maxem. Czułam w sercu dziwny ucisk, ale postanowiłam go zignorować. Nie odwróciłam się nawet raz. Max wziął mnie za rękę i po kilkunastu minutach byliśmy na boisku do koszykówki, gdzie jego drużyna właśnie się rozgrzewała. Nie miałam innego wyboru, jak tylko usiąść na trybunie i czekać, aż skończą. W tej chwili po raz pierwszy w życiu poczułam się samotna. Nie chodziło o rodziców, przyjaciół czy znajomych. To było coś zupełnie innego. Coś, czego nie mogłam zinterpretować. Wyciągnęłam z torebki papierosa i odpaliłam go. Zaciągając się dymem, ciągle myślałam o Zaynie. Było w nim coś takiego, że nie chciał wyjść z mojej głowy, choćbym nie wiem jak bardzo tego chciała. To zdecydowanie nie było normalne. Miałam chłopaka, którego kochałam, a myślałam o innym. Ale właśnie.. czy kochałam Maxa? Teraz niektóre rzeczy się zmieniły. Od tamtej imprezy coś zaczęło się dziać. Coś było ze mną nie tak. Po raz pierwszy od dawna zaczęłam zastanawiać się nad tym, kim tak właściwie jestem. I dlaczego taka jestem. Nadal miałam ogromny żal do rodziców i czułam, że pewnych rzeczy po prostu nie potrafię im wybaczyć, ale.. czy warto tak żyć? Czy warto być takim człowiekiem?
W tej chwili poczułam, że bardzo potrzebuję rozmowy z Zaynem. Problem polegał na tym, że nie mogłam do niego tak po prostu pójść. Po pierwsze nie miałam numeru telefonu, po drugie adresu, a po trzecie po dzisiejszej sytuacji zapewne nie chciał mieć ze mną nic do czynienia. Nie pozostało mi nic innego jak żyć dalej i zapomnieć. Wiedziałam, że jest sławny i wystarczy wpisać jego dane w Googlach, a wyświetliłoby mi się to, czego szukam, ale.. nie mogłam. Nie mogłam znów wracać do przeszłości i zaczynać od początku. To było zbyt wiele. Nie chciałam znów przeżyć wielkiego rozczarowania. Zostały mi niecałe 3 lata. Więc po co miałabym cokolwiek teraz zaczynać? Bez sensu.
W końcu drużyna skończyła trening. Wstałam z niewygodnego krzesła i zbiegłam po schodach. Max cmoknął mnie w policzek i razem z chłopakami poszli pod prysznic. Nie pozostało mi nic innego, jak po prostu na nich zaczekać. Wrócili po około 30 minutach i wspólnie poszliśmy do pobliskiego baru na piwo. Temat od razu zszedł na moją imprezą i zbliżający się ważny mecz sezonu.
-Pokonamy ich - powiedział Dennis - to panienki, nie umieją nawet złapać piłki a co dopiero kozłować czy rzucić do kosza.
-I ciągle faulują - prychnął Steven - to niedoroby. Wygraną mamy w kieszeni. Nie wiem jak wy, ale ja się nie martwię.
-Nikt się nie martwi - powiedział Max i wypił łyk piwa - nie musimy się nawet wysilać. Sam, załatwiłeś nam dopalacze na mecz?
-Wątpisz we mnie? - spytał cynicznie - Bez tego nie gram stary.
Wywróciłam oczami i po prostu przestałam ich słuchać. Gdy byli w grupie nie potrafili rozmawiać o niczym innym, a ostatecznie temat i tak schodził na cheerleaderki i ich seksowne dupy. Jak zwykle. Gdy byłam z Jessie po prostu wychodziłyśmy albo rozmawiałyśmy między sobą. Teraz jednak byłam sama a robiło się późno. Pragnęłam tylko tego, żeby jak najszybciej znaleźć się w swoim domu. Nie mogłam tak dłużej bezczynnie siedzieć.
-Muszę wracać - powiedziałam, zwracając na siebie uwagę swojego chłopaka - jestem zmęczona.
-Nie przesadzaj, chwila cię nie zbawi - prychnął - masz godzinę policyjną, szlaban czy coś, że wracasz do domu o 21?
-Powiedziałam, że jestem zmęczona - warknęłam - już zapomniałeś, że twoja dziewczyna ma raka i potrzebuje odpoczynku? Czy przed kolegami udajesz, że masz nade mną jakąkolwiek władzę?
Przy stoliku zapadła grobowa cisza, a źrenice Maxa od razu się zwężyły. Zacisnął pięść na stoliku i świdrował mnie wzrokiem.
-Zamknij się - syknął w końcu.
-Nie mam takiego zamiaru - odpowiedziałam groźnie - nie zapominaj, że mogę mieć każdego kolesia, o którym tylko zamarzę, Gilbert. Ale gdy z tobą zerwę, to ty stracisz popularność, nie ja. Mną media interesują się przez cały czas. Tobą tylko dlatego, że jesteś moim chłopakiem. Nie masz nade mną żadnej władzy ani kontroli. I nigdy nie miałeś.
Po tych słowach wściekła wyszłam z baru, skrzyżowałam ramiona na piersi i szybkim krokiem szłam do domu. Miałam dość tego dnia. Miałam dość absolutnie wszystkiego. Nie lubiłam się z nim kłócić, ale nie mógł myśleć, że ma nade mną władzę. Nikt nie miał. Ani on, ani rodzice, ani żaden inny człowiek. Byłam niezależna, czy to się komuś podobało, czy nie.
W końcu doszłam do domu. Rodzice siedzieli w salonie i oglądali telewizję. Minęłam ich bez słowa i poszłam na górę. Wpadłam na Lily, która akurat wychodziła ze swojego pokoju. Emocje z całego dnia skumulowały się we mnie w jednej chwili i już nie mogłam się powstrzymać. Musiałam się na kimś wyżyć. Miała pech, że padło akurat na nią.
-Czy ty kurwa nie widzisz jak chodzisz?! - wrzasnęłam - Jesteś jakaś ślepa czy głupia?!
Lily była całkowicie osłupiała i zaskoczona. Nie spodziewała się takiego ataku z mojej strony.
-Przecież to ty na mnie.. - zaczęła, ale nie dałam jej dokończyć.
-Mieszkasz w moim domu i jeszcze śmiesz mi cokolwiek zarzucać?! Nie masz takiego prawa! Zabrałaś mi matkę a teraz chcesz całą resztę? Co ty sobie w ogóle myślisz?! Ja cię tu nie chciałam! To nie jest jakiś dom dziecka, w którym właśnie teraz powinnaś się znajdować! Nie moja wina, że twoja matka padła trupem i nie może dłużej zajmować się taką ciamajdą, jak ty!
Wiedziałam, że przesadziłam. Już dawno nie powiedziałam komuś czegoś aż tak złego. To wszystko przez emocje. W oczach Lily pojawiły się łzy, a jej dłonie zacisnęły się w pięści.
-A ty? - zaczęła patrząc na mnie z pogardą - kim ty jesteś, Lizzie? Za kogo się uważasz? Masz gdzieś ludzi i to, co czują. Jedyną osobą, która jest dla ciebie najważniejsza, jesteś ty sama i nikt inny. Masz w dupie cały świat, byleby tylko tobie było dobrze. Nie zwracasz uwagi na to jak wielu ludzi skrzywdziłaś i nadal krzywdzisz! Zachowujesz się jak królowa, której wszyscy mają się słuchać i wić pokłony, bo inaczej jesteś niezadowolona i wyżywasz się na kim popadnie! Żyjesz tylko na wiecznych imprezach, alkoholu, papierosach i narkotykach. Ty nawet nie wiesz, że skracasz sobie życie! To, że masz raka nie czyni z ciebie nikogo ważnego. Wielu ludzi na świecie ma gorsze problemy i jakoś dają radę! A ty nie chcesz nawet spróbować. Nie masz w sobie ani odrobiny chęci do życia czy zmiany. A ten twój chłopak? Traktuje cię jak przedmiot. Zawsze jesteś na każde jego zawołanie i pieprzysz się z nim, kiedy tylko on ma na to ochotę! Nie dopuszczasz do siebie nikogo. Ja też jestem tylko człowiekiem! Myślisz, że łatwo jest mi tu mieszkać? Myślisz, że łatwo mi bez mamy?! Nie wiesz tego, bo nigdy tego nie przeżyłaś! Nie masz w sobie ani odrobiny ludzkich emocji! Jesteś jak wyprany z wszystkiego robot! Zastanów się nad tym zanim postanowisz znów kogoś skrzywdzić. Zacznij od samej siebie.
Jej słowa zadziałały na mnie jak kubeł zimnej wody. Popatrzyła na mnie z bólem i po prostu odeszła, zostawiając mnie w kompletnym osłupieniu. Wściekła weszłam do pokoju, trzaskając drzwiami i zsunęłam się po nich. Miała rację. Wiedziałam, że miała. Powiedziała mi całą prawdę o mnie. Nikt inny do tej pory się nie odważył. Jej słowa ciągle rozbrzmiewały mi w głowie. Tylko czy zamierzałam coś z tym zrobić..?
Minęły dwa tygodnie. Zayn ani razu nie dał znaku życia. Nie pokazał się w pobliżu mojego domu. Czułam się okropnie. Wiedziałam, że powinnam przeprosić Lily, która od czasu naszej kłótni omijała mnie szerokim łukiem i nie odzywała się ani słowem. Ciągle szlajałam się z Jessie i Maxem, ale to już nie było to, co kiedyś. Byłam inna. Ciągle zamyślona i nieobecna. Nadal piłam i imprezowałam, ale nie widziałam już w tym sensu. Oddalałam się od Maxa, co nieźle go denerwowało, ale nic nie mogłam na to poradzić. Nie wiedziałam nawet, czy nadal mi na nim zależało. Jessie doskonale wiedziała, że coś się dzieje, ale niczego jej nie powiedziałam. Byłam właśnie w galerii i przeglądałam sukienki, gdy zobaczyłam jednego z przyjaciół Zayna. Na początku nie byłam pewna, czy to on, ale podchodziło do niego wiele osób proszących o autograf. Nie mogłam dłużej zwlekać. Musiałam z nim pogadać i wytłumaczyć. Nie pytajcie po co. Wiedziałam, że jestem wiedźmą i łatwo się nie zmienię, ale nie chciałam, żeby on miał o mnie złe zdanie. Odwiesiłam turkusową sukienkę i podeszłam do wysokiego szatyna, który akurat robił sobie zdjęcie z jakąś dziewczyną. Wryłam się między dwie następne, mimo ich protestów i stanęłam centralnie obok niego.
-Jak masz na imię? - spytał, wyciągając kolejną kartkę na autograf.
-Nie chcę żadnego głupiego bohomaza - warknęłam - jestem tu w innym celu.
Nieznajomy w końcu na mnie spojrzał i od razu się uśmiechnął, kręcąc głową.
-Zgaduję, że to ty jesteś Lizzie?
-Nic ci do tego. Gdzie jest Zayn?
-Miło mi, Louis jestem - odpowiedział z szerokim uśmiechem, czym tylko mnie wkurzył.
-Zadałam ci pytanie modnisiu. Gdzie jest Zayn?
-Zapewne siedzi w domu albo w Starbucks - odpowiedział, wzruszając ramionami - nie jestem jego GPS-em czy coś. Równie dobrze może być w sklepie, w kinie, na plaży..
-Słuchaj, cholernie działasz mi na nerwy, wiesz? Zadałam ci jedno proste pytanie. Nawet na takie nie umiesz odpowiedzieć? Gdzie masz to coś, co inni nazywają mózgiem?
-Nie wiem gdzie jest Zayn, okey? Przekażę mu, że o niego pytałaś skoro to takie ważne. A teraz przepraszam, ale mam co robić. Wstrzymujesz kolejkę, więc..
-Świetnie - warknęłam i odeszłam stamtąd.
Kolejna misja nieudana. Nikt nie wie, gdzie jest Zayn. Akurat teraz nikt nic nie wie. Po prostu pięknie. Wkurzona po prostu poszłam do domu. Znów byłam sama, bo rodzice wylecieli do Paryża na pokaz nowej kolekcji. No, prawie sama. Była jeszcze Lily, która i tak nie chciała ze mną gadać. A może to i lepiej? Usiadłam przed telewizorem i włączyłam jakiś badziewny program. W międzyczasie zrobiłam sobie sałatkę owocową, którą jadłam na sofie. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Byłam pewna, że to Max lub Jessie, bo lubili wpadać niespodziewanie. Podniosłam się i poszłam otworzyć. Ale przede mną nie stało żadne z tej dwójki. Stałam twarzą w twarz z Zaynem. Tego się nie spodziewałam.
-Podobno o mnie pytałaś - powiedział z cwanym uśmieszkiem.
-Nie przypominam sobie - burknęłam z uśmiechem i wpuściłam go do środka.
Poszliśmy do kuchni i usiedliśmy przy stole. No i co miałam mu powiedzieć?
-Więc.. chciałaś o czymś pogadać? - zaczął.
-Emm.. ja.. ten..
-Nie wierzę. Ty się jąkasz! - zaczął się śmiać.
-Zamknij się, wcale się nie jąkam! Po prostu.. chciałam cię przeprosić za ostatnie spotkanie. Nie chciałam, żeby tak wyszło i tyle. To wszystko.
-Jasne, tego się akurat domyśliłem. A teraz możesz podać prawdziwy powód.
-Że co proszę? O czym ty mówisz człowieku?
-Daj spokój, Liz. Wiem, że po prostu chciałaś mnie zobaczyć, bo usychałaś z tęsknoty. Nie zasłaniaj się kłamstwami.
W tym momencie to ja wybuchnęłam śmiechem.
-Jesteś cholernie irytujący, wiesz? I wcale za tobą nie tęskniłam! Nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego, tylko dlatego, że ten jeden raz byłam na ciebie miła. To nic nie znaczy.
-Tak? Więc jak teraz zaproponuję ci spacer, to od razu odmówisz i mnie stąd wyrzucisz?
-Tak, właśnie tak.
-Wspaniale, jesteśmy umówieni! Chcesz się przygotować czy możemy już iść?
-Przecież nie zgodziłam się na żaden spacer!
-Możemy siedzieć tu do późnej nocy i sprzeczać się o to, kto ma rację, albo po prostu wyjść i nacieszyć się piękną pogodą. Więc?
-Ughh.. dlaczego ja się na to zgadzam?
Warknęłam pod nosem i wybiegłam na górę. Weszłam do swojej garderoby i przebrałam się w TEN zestaw. Szybko poprawiłam makijaż i zeszłam na dół. Zayn czekał przy drzwiach. Po co się w to pakowałam? To nie było w porządku. On nie pasował do mojego stylu życia! Nie mogłam rzucać się na głęboką wodę, bo to prowadziło donikąd. Ale i tak nie zawróciłam. Spacerowałam z nim po Londynie i pozwalałam na to, by ludzie nas widzieli. W sumie to nawet go nie znałam. Wiedziałam o nim tyle, co nic. Chciałam go o cokolwiek wypytać, ale zostawił mnie na ławce i poszedł po lody. Jakiś staruszek stał niedaleko nas z samochodem, przy którym roiło się od dzieci. I nagle zauważyłam Maxa. Czyżby powtórka z mojego ostatniego spotkania z Zaynem? Tym razem mnie z nim nie było, ale Max szedł prosto na niego. Na mnie nawet nie popatrzył. Jednym ruchem go odepchnął i zaczął szarpać. Zayn nie wiedział o co chodzi, a ja zamarłam w miejscu. O co tu chodziło do cholery!?
Max zaczął go bić i kopać. Zayn próbował się bronić i nawet mu to wychodziło, ale był zbyt słaby, a mój chłopak wykorzystał element zaskoczenia. W końcu powalił go na ziemię i zaczął kopać. Byłam przerażona a Zayn wił się z bólu. Był cały we krwi. To dało mi siłę do działania. Pobiegłam do nich ile sił w nogach i z całej siły odepchnęłam Maxa, który patrzył na mnie z wielką wściekłością.
-Co ty kurwa robisz?! - wrzasnęłam - Czy ciebie już do reszty pogięło?! Przecież mogłeś go zabić!
-I dobrze! Miałbym problem z głowy! Gnojek musi się nauczyć, że do mojej dziewczyny nikt nie ma prawa się zbliżać! Jak położył na tobie łapy to zaraz go zabiję!
-Czy ty się w ogóle słyszysz?! Nie jestem jakimś przedmiotem, żebyś traktował mnie jak swoją własność! Do cholery, Max, opanuj emocje! Nie mogę już porozmawiać z żadnym facetem, bo przyjdziesz i go pobijesz?! To chore!
-Nikt nie będzie się do ciebie zbliżał, bo jesteś moją dziewczyną - syknął mi prosto w twarz - a jak ktoś tego nie rozumie, to niech szykuje sobie miejsce na cmentarzu!
-Ty jesteś nienormalny! Mam tego dość, słyszysz?! Nie jestem niczyją własnością, żebyś mnie tak traktował. To koniec! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, Gilbert!
-Odwołaj to, co powiedziałaś - warknął z wściekłością - odwołaj to! Teraz!
-Niczego nie będę odwoływać! Z nami koniec! A teraz wypierdalaj i nie pokazuj mi się na oczy! Albo zaraz wezwę policję i wszystko im powiem, a wtedy nie wyjdziesz z pierdla przez długie lata!
-Pożałujesz tego - syknął i splunął na chodnik - gorzko tego pożałujesz.
Ostatni raz na mnie popatrzył i sobie poszedł. Ludzie dookoła patrzyli tylko na mnie. Ale to nie miało znaczenia. Podbiegłam do Zayna i przykucnęłam przy nim. Nadal zwijał się z bólu i miał pełno ran, z których sączyła się krew. Bez zastanowienia wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam po pogotowie. W końcu dotarło do mnie to, z kim się zadawałam. W końcu dotarł do mnie sens słów Lily. Nienawidziłam siebie z całego serca. Pozostawało tylko jedno pytanie: CO TERAZ?
________________________________
Tralalal, jest ósemeczka moi drodzy :D
Tak, tak, wiem że długo, ale nie było mnie w domu i wgl masa nauki i pracy i jeszcze dzisiaj mam bierzmowanie (dokładnie za 2 godziny) i jestem taka rozdarta, że na nic nie mam czasu.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!
Dziękuję za wasze opinie :) Opowiadanie się rozkręca. W następnym rozdziale pojawi się pozostała czwórka naszych matołów <3
Tymczasem życzę wam wszystkiego, co najlepsze i do napisania za niedługo !
Kocham waaaaaas xxx
super. :D chcę kolejny <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nic nie będzie Zayn'owi ! Z niecierpliwością czekam na kolejny !
OdpowiedzUsuńo kurcze.... akacja się rozkręca i jestem bardzo ciekawa co będzie dalej... rozdział jest świetny i ogólnie bardzo mi się podoba twoje opowiadanie ;) czekam na nn ;*
OdpowiedzUsuńCUDO*_*
OdpowiedzUsuńOh, kochanie rozdział przecudowny! Jak ty idealnie potrafisz grać na naszych emocjach! Kocham Zayn'a w tym opowiadaniu! Jest taki.. taki.. mrrraaaauuuuu xx
OdpowiedzUsuńJak ja nienawidzę Max'a. Jak dobrze, że z nim zerwała, choć boję się tych słów co powiedział na końcu. On jest przecież zdolny do wszystkiego! Nie mam na niego słów.
A Zayn'owi nic takiego się nie stanie, prawda?
Pozostaje czekać na następny, no i powodzenia na bierzmowaniu!
Buziaki xx
SUUUUPER :** CZEKAM NA NEXT <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ! <3
OdpowiedzUsuńCudny <3 cały czas czytałam z otwartymi ustami a na koniec zrobiłam takie jedno wielkie WOOOW!!! :) ;D
OdpowiedzUsuńte rozdziały są stanowczo za krótkie :D
OdpowiedzUsuństrasznie wciągający, z rozdziału na rozdział piszesz coraz lepiej ♥
nie mogę się doczekać dalszego ciągu wydarzeń. fajnie, że Liz zerwała z Max'em :)
Oll. xx
kurwa genialny :*
OdpowiedzUsuńNARESZCIE! ILE JA CZEKALAM NA TEN MOMENT? KOCHAM CIE PISZ DALEJ BO JEST SWIETNIE :D
OdpowiedzUsuńTego się nie spodziewałam. Zaskoczyłaś mnie :) Czekam na następny rozdział. A ten oczywiście świetny!
OdpowiedzUsuńno w końcu zerwała z ty maxem... gostek nieźle mi na nerwy działał xd
OdpowiedzUsuńa tak wgl to teraz masz wstawać częściej, bo ja głupia transfer na telefonie tracę jak tak co godzinę sprawdzam czy rozdziału nie wstawiłaś, a tu nic i nic i nic hhahah ale warto czekać bo jak zawsze boooskiiii :* pisz pisz xd
O boże,o boże co to jest za zajebisty rozdział ! Po prostu wow ! A i nareszcie zerwała z tym frajerem,i dobrze że Lily jej wygarnęła,w każdym razie życzę weny i czekam na nn ! :p
OdpowiedzUsuńagvcfxfd *___________*
OdpowiedzUsuńC U D O W N Y ! <3
akcja coraz badziej sie rozkreca, i wreszcie zerwala z tym idiota *_* mam nadzieje, ze Zaynowi nic powaznego nie bedzie, i ze przeprosi Lily <3
daawaj szybko nastepny, KC <3
~smile!;)
Zajebisteeee :33 pisz szybko wszystko :) i czekaam tez na 34 rozdzial w drugim opowiadaniu :)
OdpowiedzUsuńKOCHAM KOCHAM , WIELBIE TO OPOWIADANIE !!!!
OdpowiedzUsuńCudo!
OdpowiedzUsuńŚwietny, tylko ty potrafisz tak niesamowicie pisać. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńO KUŹWA! Genialny! Matko po prostu awwww! Nie wiem co powiedzieć, naprawdę! Czekam na kolejny! <3
OdpowiedzUsuńIdealne! *.* Uwielbiam twoje opowiadania <3 piszesz tak zajebiście *.* czekam na nowy <3
OdpowiedzUsuńAaawwww boskoo normalniee :)) niech ona sie zmieni xd
OdpowiedzUsuńpaula :D
Świetne opowiadanie, tak samo jak One Reason To Love ^^ Błagam, dodawaj szybciej rozdziały, bo nie mogę tak długo czekać! :D
OdpowiedzUsuńkocham!!! ;*
OdpowiedzUsuńŚwietny!!! ♥ czekam na next ;p
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Magda. xx ♥
dżizys ja chce ciąg dalszy....codziennie tu wchodzę z nadzieją że wreszcie jest :c ehh...przynajmniej ci liczbę wyświetleń podnoszę : **
OdpowiedzUsuńjak ja cię kochamm <33
OdpowiedzUsuń