-No proszę, proszę, kogo tu przywiało. Myślałem, że więcej się nie zobaczymy, a tu taka niemiła niespodzianka.
-Że też musiałam trafić akurat na ciebie - syknęłam - przynajmniej będę wiedzieć, który dom omijać z daleka.
W tym momencie zza jego pleców wyszła cała reszta, w tym Zayn. Spojrzał na mnie zaskoczony, ale się uśmiechnął. Zauważył, że chętnie skoczyłabym do oczu jego przyjacielowi, dlatego szybko go odepchnął i stanął przede mną.
-Hmm.. hej, Liz. Coś się stało? - spytał zdezorientowany.
-Już nic - odpowiedziałam nieco spokojniej - chyba pomyliłam adresy.
-Nie, świetnie cię widzieć! I przecież widzę, że coś jest nie tak. A właśnie. To jest Liam, Louis, Niall i .. Harry. Chłopaki to jest Lizzie.
Wskazał po kolei na swoich przyjaciół, którzy przywitali się ze mną przyjaźnie. Wszyscy oprócz, jak się dowiedziałam, Harrego, który tylko wzruszył ramionami. Chciałam coś powiedzieć, ale w tym momencie usłyszałam za sobą głos kuzynki, która niepewnie wymówiła moje imię. Wszyscy odwróciliśmy się do niej na raz, a ona spojrzała na nas zszokowana. Wyglądała, jakby zaraz miała zemdleć.
-Lily, przecież miałaś pilnować samochodu! - krzyknęłam wkurzona.
-Wiem, ale.. długo nie wracałaś.. i myślałam, że coś się stało.. i..
-Macie problemy z samochodem? - spytał Zayn, od razu domyślając się o co chodzi.
-Zabrakło nam paliwa.. - powiedziała Lily, za co miałam ochotę ją udusić - i nie mamy jak wrócić do domu..
-Dlaczego nie mówiłaś od razu? - odezwał się do mnie Liam - chłopaki, chyba musimy im pomóc. Gdzie macie samochód?
-Nie musicie. Poprosimy kogoś innego - prychnęłam - możecie wracać do domu, gwiazdeczki.
-Daj spokój, Liz. Tym razem twoja duma nie wygra - powiedział Zayn - Lily, gdzie jest wasz samochód?
Wiedziałam, że ona się nie zawaha. Była ich fanką i już ledwo stała na nogach. Posłała mi przepraszające spojrzenie i zaprowadziła ich do samochodu. Skrzyżowałam ramiona na piersi i nawet się nie odzywałam. Wspólnymi siłami dostarczyli go na swój podjazd. Przez cały czas Zayn posyłał mi uśmiechy albo puszczał oczka, ale starałam się go zignorować, co wcale łatwe nie było. On naprawdę cholernie dziwnie na mnie działał. Miałam kompletny mętlik w głowie. Ku mojemu zdziwieniu zauważyłam, że nasze auto chcą zamknąć w swoim garażu.
-Ej, co wy robicie? - spytałam.
-No chyba widzisz - prychnął Harry.
-Parkujemy twoje autko w garażu - odpowiedział mi Zayn i posłał koledze wrogie spojrzenie - jest późno, nie będziecie wracać same.
-Czy ty sobie ze mnie żartujesz? To jak niby mam wrócić do domu?!
-Nie wracacie do domu - powiedział Liam - zostajecie u nas, a wrócicie rano.
-Że co?! - krzyknęłam wkurzona - Nie ma mowy! Nie zgodziłam się na nic takiego!
-Lizzie, daj spokój - powiedział Louis - przecież was nie zjemy. Nie chcemy żebyście wracały tak późno skoro możecie posiedzieć z nami.
-Właśnie - poparł go Niall - nie jesteśmy tacy źli, jak ci się wydaje.
-No nie wiem - prychnęłam - ja chcę do domu.
-Liz, proszę - odezwała się Lily nieśmiało - to tylko jedna noc..
Popatrzyłam na kuzynkę, która stała obok Nialla i posyłała mi błagające spojrzenie. Westchnęłam tylko i weszłam do ich domu. Cała reszta weszła zaraz za mną. Musiałam przyznać, że wnętrze jak najbardziej trafiało w moje gusta. Chciałam po prostu przeżyć tą noc i w końcu wrócić do domu. Nie wiedziałam, dlaczego uległam. Nigdy taka nie byłam. Co się ze mną działo do cholery?
Wszyscy usiedliśmy w salonie. Cała reszta zaczęła rozmawiać, a ja po prostu siedziałam i rozglądałam się dookoła, woląc zostać sama z własnymi myślami. Jak miałam wytrzymać? Zayn ciągle na mnie zerkał. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że wcale mi to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie - schlebiało mi to. Musiałam się od tego uwolnić.
-Gdzie jest łazienka? - spytałam, przerywając ich rozmowę na nieznany mi temat.
-Do końca korytarza i na lewo - odpowiedział mi Liam.
Wstałam z wygodnej kanapy i poszłam we wskazanym kierunku. Zamknęłam drzwi i usiadłam na wannie. Co ja niby robiłam? Powinnam właśnie w tym momencie być w drodze do domu, nieważne czy samochodem, czy na nogach. Spojrzałam w lustro, poprawiłam włosy i wyszłam. Wszyscy w salonie nadal rozmawiali, a ja nie miałam ochoty siedzieć tam jak kołek. Po cichu podeszłam do schodów i poszłam na górę. Znalazłam się w kolejnym pięknym holu i korytarzu. Na piętrze, jak się domyślałam, znajdowały się ich pokoje. Weszłam do drugiego z rzędu i zamknęłam za sobą drzwi. Pomieszczenie było wielkie, porównywalne do mojego własnego pokoju. Usiadłam na miękkim łóżku, zasłanym czarną kapą i wzięłam do ręki fotografię stojącą obok. Od razu wyraz mojej twarzy się zmienił. Na zdjęciu był Zayn ze (jak się domyśliłam) swoją rodziną. Byłam w JEGO pokoju. Chciałam wstać i jak najszybciej stamtąd uciec, ale w tym momencie drzwi się otworzyły i do środka wszedł Zayn. Nie wydawał się być zaskoczony moim widokiem. Uśmiechnął się, przygryzając dolną wargę i skrzyżował ramiona na piersi.
-Nieładnie tak wchodzić do czyjegoś pokoju - powiedział z sarkazmem - a co jeśli byłoby tu coś zakazanego?
-Zakazanego? - prychnęłam i odłożyłam fotografię na swoje miejsce - Co masz na myśli, Malik?
-Na przykład moją bieliznę. Albo moje rzeczy. Czy coś w tym stylu..
Wywróciłam oczami i wstałam. Chciałam stamtąd wyjść, ale nie miałam jak. Zayn stał w drzwiach i patrzył na mnie tymi swoimi ciemnymi oczami. W pewnym momencie zaczął się do mnie zbliżać. Nie wiedziałam o co mu chodzi i odruchowo zaczęłam się cofać. Był coraz bliżej, a ja poczułam za sobą ścianę. Nie było żadnej drogi ucieczki.
-Co.. co ty robisz? - spytałam, niepewna tego, co czułam w tamtej chwili.
-Uświadamiam ci coś - powiedział cicho i zbliżył się jeszcze bardziej.
Wyciągnęłam rękę i położyłam ją na jego klatce piersiowej.
-Niby co?
-To, że cię do mnie ciągnie. Oraz to, że ci się podobam.
-Że słucham? - zdziwiłam się -Ty mi? No chyba w marzeniach!
-Odróżniasz marzenia od rzeczywistości? - mruknął i wziął moją dłoń, stając centralnie przy mnie.
Czułam, że oddech zaczyna mi przyspieszać. Co to było?! Patrzyłam na niego, nie wiedząc, co zrobić. A on jak gdyby nigdy nic nachylił się do mojej szyi i złożył na niej pocałunek. Odruchowo odchyliłam głowę do tyłu, pozwalając mu na więcej. Chwilę później widniała tam malinka. Dopiero wtedy się otrząsnęłam. Jednym ruchem go od siebie odepchnęłam.
-Co to miało być do cholery?!
-A co? Nie podobało ci się? - spytał z cynicznym uśmieszkiem - Ja mogę jeszcze raz..
-Nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego - warknęłam - to była chwila słabości.
-Gdybyś tego nie chciała, to w życiu byś mi na to nie pozwoliła. Jesteś inna niż jesteś, wiesz? Nie jesteś tą oschłą suką, za którą się podajesz. Jesteś kimś zupełnie innym.
-A co ty możesz o mnie wiedzieć? - syknęłam.
-Wiem więcej niż ci się wydaje - wzruszył ramionami - po prostu znam się na ludziach. Tylko udajesz taką silną i niezależną, a w rzeczywistości chowasz swoje prawdziwe ja, bo nie chcesz, by ludzie widzieli w tobie kogoś innego.
-Ciekawa teoria, doprawdy. Jeszcze jakieś ciekawostki na mój temat?
Straciłam czujność, a Zayn znów się do mnie zbliżył. Tym razem przyparł mnie do ściany, przytrzymując na niej obie moje ręce. Spojrzał mi prosto w oczy, a ja znów poczułam się dziwnie.
-Podobasz mi się, wiesz? - wyszeptał - Cholernie mnie do ciebie ciągnie. Nie wiem czemu, ale tak jest. I nie wmawiaj mi, że ty niczego nie czujesz. Nie uwierzę.
-Ale ja..
-Nie kłam, Lizzie - znów mi przerwał.
W tym momencie zbliżył swoje usta do moich. Bez zastanowienia się w nie wpił, a ja mu na to pozwoliłam. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Zaczęłam pogłębiać jego pocałunek. Uwolniłam ręce i zarzuciłam mu je na szyję. W rezultacie on zacisnął swoje dłonie na moich pośladkach, ułatwiając sobie dostęp. Oplotłam mu nogi wokół bioder i pozwoliłam zanieść się na łóżko. Nie chciałam tego. To znaczy, chyba.. sama nie byłam już pewna tego, co się działo. To nie mogło tak być. Przecież go nie znałam! Przysięgałam sobie, że niczego nie będę z nim próbować, a tymczasem co robiłam? Już prawie się z nim pieprzyłam, a najgorsze było to, że było cholernie przyjemnie i nie chciałam się od niego odrywać. W końcu jednak duma zwyciężyła. Znów go od siebie odepchnęłam i usiadłam na brzegu łóżka.
-To nie powinno się było wydarzyć - powiedziałam sama do siebie - co.. co to w ogóle miało być?
-Lecisz na mnie - powiedział i również usiadł - to chyba jasne. Teraz już mi wierzysz?
-Nie lecę na ciebie! Nie ma mowy!
-Jasne. A przed chwilą o mały włos się ze mną nie przespałaś.
-Ale tego nie zrobiłam. W ogóle, zapomnij o tym! To była tylko chwila słabości, okey?
-Nie, nie okey. Przestań się wreszcie oszukiwać, Liz. Nadal jesteś zauroczona tym swoim chłoptasiem, który o mały włos mnie nie zabił? Daj spokój! Przyznaj się sama przed sobą, że coś do mnie czujesz. Będzie łatwiej i tobie, i mi.
-Nic do ciebie nie czuję! - zirytowałam się - Boże, jaki ty jesteś upierdliwy.
-Jestem upierdliwy tylko wtedy, gdy wiem, że mam rację.
Położył dłoń na moim kolanie, a po całym moim ciele przeszły dreszcze. Zupełnie, jakby mi się to podobało. Jego dotyk miał na mnie dziwny wpływ. Gwałtownie wstałam z jego łóżka i spojrzałam na niego, krzyżując ramiona na piersi.
-Nie pasujesz do świata, w którym żyję - powiedziałam poważnie - jesteś sławny bo śpiewasz w zespole. Ja jestem znana bo imprezuję, palę, piję i mam przewagę nad ludźmi. Nie jestem jakąś milusią nastolatką, która chce mieć grzecznego chłoptasia, który będzie ją kochał i szanował. Ja chcę czegoś szalonego i zakazanego. Takie jest moje życie i takie będzie. Nie zmienisz tego.
-Już to zmieniłem - powiedział i również wstał - zobaczyłem w tobie kogoś innego. Ty taka nie jesteś. Zmieniłaś się, bo stwierdziłaś, że tak będzie lepiej. Ale wiesz co? Życia nie da się przeżyć na wiecznych imprezach i lenistwie.
-Nie wiesz niczego o moim życiu - warknęłam - nie znasz mnie! I lepiej żeby tak zostało.
Po tych słowach nacisnęłam klamkę i jak burza wypadłam z jego pokoju. Zeszłam na dół i nic nikomu nie mówiąc, po prostu wyszłam. Zatrzymałam się dopiero, gdy ich dom zniknął mi z pola widzenia. Zamówiłam taksówkę i w końcu znalazłam się pod swoim domem. Chciałam mieć tylko odrobinę spokoju. Poszłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi. Dopiero wtedy zorientowałam się, że zostawiłam Lily. Jednak nie miałam siły się tym przejmować. Padłam na swoje łóżko i spojrzałam w sufit. Co się dzisiaj w ogóle wydarzyło? Czy ja naprawdę się z nim całowałam i to w ten sposób? Nie mieściło mi się to w głowie. Zayn od początku naszej znajomości miał na mnie dziwny wpływ, ale.. żeby aż tak? To wszystko spadło na mnie za szybko. Wyciągnęłam z biurka papierosa i wyszłam na balkon, żeby zapalić. Czy on mi się podobał? Czy to było możliwe, że jednak coś do niego czułam? Czy naprawdę byłam aż taka głupia? Wypuściłam dym z ust i spojrzałam w niebo. Wszystko było nie tak, jak powinno. Moja maska powoli zaczynała się sypać, a ja wracałam do dawnej siebie. Jeszcze nie całkiem, ale byłam na dobrej drodze. Nie mogłam do tego dopuścić. Nie teraz. Moi znajomi by mnie zniszczyli, a moja reputacja spadłaby do zera. Nie mogłam zrobić czegoś takiego. To byłoby samobójstwo. W końcu wróciłam do pokoju. Zmyłam makijaż, przebrałam się w piżamę i po prostu poszłam spać. Resztą mogłam zacząć przejmować się od jutra..
Tak minęły 3 tygodnie. Lily była na mnie wkurzona, ale szybko jej przeszło. Nie chciałam tracić z nią dobrych relacji, zwłaszcza, że teraz została mi tylko ona. Z Jessie, Maxem i Erickiem nie rozmawiałam od ostatniego incydentu, a z resztą znajomych nie chciałam się widzieć. Po prostu siedziałam w domu i robiłam wszystko, by zabić nudę. Zayn ciągle do mnie dzwonił, ale nie odbierałam. Miałam to gdzieś. Nie mogłam się do niego zbliżyć, bo to byłby niewybaczalny błąd. Nie chciałam niszczyć mu życia. Siedziałam w salonie i po raz kolejny oglądałam jakiś serial, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Niechętnie wstałam i poszłam otworzyć. W progu stał Max i patrzył na mnie złowrogo.
-Dlaczego się nie odzywasz? - wytknął mi - Zgubiłaś telefon, czy co?
-A co ciebie to obchodzi? - warknęłam - Nie mam żadnego obowiązku się do ciebie odzywać! Zerwaliśmy, pamiętasz? Czy już zdążyłeś zapomnieć?
-Nie obchodzi mnie, że zerwaliśmy. Jesteś w naszej paczce, więc chyba wypadałoby się odezwać, Mitchell.
-Nie mów do mnie po nazwisku - syknęłam - i wypierdalaj z mojego domu! Nikt cię tu nie zapraszał.
-Może i nie, ale jebać to. Wróć do mnie.
-Że co proszę? Ty sobie ze mnie kpisz?
-Nic z tych rzeczy. Po prostu do mnie wróć, do cholery!
-A co, nie masz kogo ruchać na imprezach?
-Zamknij się - warknął - nie masz żadnego prawa tak do mnie mówić. To ja tu dyktuję zasady.
-Niby jakie zasady, Gilbert? - prychnęłam - Nie jestem żadną twoją własnością, żebyś cokolwiek mi dyktował!
-Uważaj na słowa kurwa - był już nieźle wkurzony - ja zawsze dostaję to, czego chcę.
-Nie tym razem. Teraz to ty możesz co najwyżej mi podskoczyć. A nawet to ci nie wyjdzie. Zostaw mnie w spokoju. Nigdy do ciebie nie wrócę. Nie jestem taka głupia.
-Zastanów się. Bo możesz tego gorzko pożałować.
-Żałuję, że w ogóle z tobą byłam.
Chciałam zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, ale nie miałam jak. W jednej sekundzie zakrył mi usta dłonią i złapał w pasie. Zaczęłam mu się wyrywać i szarpać, ale to było na nic. Na siłę wsadził mnie do samochodu. Z przodu siedział Eric. Nie wiedziałam, co jest grane. Max nie chciał mnie puścić, a usta wciąż miałam zakryte. W końcu gdzieś zaparkowaliśmy. Obydwaj wyciągnęli mnie z samochodu i zaprowadzili na jakąś polanę. Rozpoznałam ją. Byliśmy zaraz obok parku. Robiło się już ciemno. Obydwaj patrzyli na mnie chytrym i płonącym wzrokiem. Wyrwałam im się, ale Max zaraz znów złapał mnie za ramię.
-Co wy robicie do cholery?! - krzyknęłam przerażona - Czy was już do reszty pojebało? To jakieś porwanie, czy co?!
-Mam ochotę na małe co nieco - powiedział Max - jesteś pewna, że do mnie nie wrócisz?
-Ty jesteś jakiś psychiczny?
-Nie. Po prostu mam na ciebie ochotę. Albo zrobimy to dobrowolnie, albo.. pod przymusem.
-Ty świrze! Puszczaj mnie!
-Sama się na to naraziłaś - warknął i uderzył mnie w policzek.
Upadłam na ziemię z bólem. Doskonale wiedziałam, co chciał zrobić. Eric stał na czatach i nawet na mnie nie popatrzył. A ja uważałam go za "przyjaciela". Musieli mieć to zaplanowane od dawna.
-Nie rób tego - załkałam - zostaw mnie w spokoju cholera! Nie masz prawa mnie dotykać!
-A ty nie miałaś prawa ze mną zrywać.
Kilkanaście minut później było po wszystkim. Max zapinał pasek od spodni i przybijał piątkę z Erickiem. Mną w ogóle się nie przejmowali. Leżałam w trawie cała posiniaczona i we krwi. Moje spodnie leżały obok, bluzka była podarta, a twarz brudna od ziemi. Brzydziłam się siebie. Nie chciałam patrzeć na swoje ciało. Nie spodziewałam się, że naprawdę są zdolni do czegoś takiego. Oddalili się, nawet na mnie nie patrząc. Chciałam zniknąć. Zapaść się pod tą ziemię i nigdy więcej nie musieć patrzeć na ten świat. Płakałam. Po raz pierwszy od dłuższego czasu poważnie płakałam. Nie chciałam tego wszystkiego. Wiedziałam, że Max był psycholem, ale żeby aż do takiego stopnia, żeby... żeby mnie zgwałcić? Leżałam tam sama. Nie miałam siły nawet wstać. I właśnie tym momencie usłyszałam, jak ktoś woła moje imię. Ten głos. Głos, który sprawiał, że czułam się bezpieczna. Osoba, która była przy mnie. Zayn...
________________________
Tak, wiem ..
Długo nie było i jest krótki. Przepraszam was za to, ale jak pisałam na asku, straciłam pomysł na tego bloga i musiałam go przemyśleć. W dodatku zmarła moja prababcia i wybaczcie, ale naprawdę nie miałam głowy do pisania. Poprawię się, obiecuję. Teraz mam coraz więcej czasu, więc rozdziały będą w krótszych odstępach czasowych.
Co do moich przemyśleń na temat opowiadania .. zdecydowałam, że będzie ono miało maksymalnie 20-25 rozdziałów. Nie będzie jakieś długie, ale treściwe. Mam nowe pomysły i nowy zapał.
Dziękuję wam, że mimo wszystko nadal ze mną jesteście, bo to ma dla mnie ogromne znaczenie!
Czytasz = komentujesz !
Mam nadzieję, że choć odrobinę wam się podobało. Następny za niedługo! <3
OMG CUUUDOOO♥
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńWiedziałam, Wiedziałam, że to się tak skończy.. !!
OdpowiedzUsuńAle i tak jest świetny :*
Ooo boze co za skurwiel z niego :( nie wierze ze jej to zrobil :( A Zayn nie mogl predzej przyjsc ;( boze placze ;( a tobie zycze weny :)
OdpowiedzUsuńNIE KOŃCZ TEGO OPOWIADANIA TAK SZYYBKO , chyba sie załame <33
OdpowiedzUsuńBOSKI !! <33
Ciesze się że przemyślałaś wszytsko. Kocham to opowiadanie i z chęcią czekam na kolejną część! :*
OdpowiedzUsuńDziewczyno gdy czytam twoje opowiadania mam motylki w brzuchu .Niech ona wkońcu będzie z tym Zaaynem proszęęęęęęęęęęęęęęęęę <33
OdpowiedzUsuńA więc... Rozdział świetny jak zawsze ! I nareszcie coś dla mnie ! Główna bohaterka i Zayn <3 Żyć nie umierać ;) I jedno jest pewne-Max to skończony dupek-nie użyję ostrzejszych słów... Nie wypada. Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam xx
WOo ale pojechałaś z tym rodziaąłe. Świetny. Niech Lizzy w końcu zaufa Zaynowi. Dodaj szybko kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam @JustinePayne81
super mega świetny , :D
OdpowiedzUsuńŁał ta końcówka, łał jeszcze raz. Nie mogę uwierzyć w to co się stało, czekam na następny.
OdpowiedzUsuńwooow. żeś pojechała z tym rozdziałem.. xd
OdpowiedzUsuńnie spodziewałam się, serio.
ale i tak fajny ♥
czekam na next, mam nadzieję że pojawi się szybciej :P
pozdrawiam, Magda. xx ♥
O mój boże...wiedziałam , że Maks jest kompletnym debilem, ale Eric? to mi się wszystko w głowie nie mieści. Respekt dla ciebie, że napisałaś takie coś :* No i jak Zayn do niej teraz przybiegnie to ona będzie taka goła? Jejku jak ja jej współczuje, jak będzie teraz w ciąży to będzie mieć tak zryta psychikę...........PISZ NASTĘPNY, BO JA TU NIE WYTRZYMAM NORMALNIE. KURWA NO JAK JUŻ TAKIE SCENARIUSZE WYMYŚLAM, ŻE AŻ SIĘ SAMA DZIWIE................................................................................................................................................................................BOŻE BOŻE BOŻE BOŻE
OdpowiedzUsuńŚwietne <3
OdpowiedzUsuńczekam na następny :))
boskoooo !!! jak zwykle zresztą ♥
OdpowiedzUsuńszkoda że będzie takie krótkie to opo :(
ale pisz :p
piszpiszpisz hahaha
Suuper :3
OdpowiedzUsuńWSPANIAŁY ! <333
OdpowiedzUsuńzajebisty siostra <3 ! .
OdpowiedzUsuń<33333333
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3
OdpowiedzUsuńCzekam na NN. :3
Boski! Nie mogę się doczekać co będzie dalej. Czekam na następny :*
OdpowiedzUsuń