sobota, 16 marca 2013

~ Pierwszy ~

       Maj w Londynie wyglądał różnie. Czasami bywało bardzo ciepło, a czasami szkoda było w ogóle wychodzić z domu. Tego dnia było bardzo słonecznie. Jak co rano zwlokłam się ze swojego wielkiego łóżka i stanęłam przed lustrem w łazience. Ta sama twarz, ten sam grymas na ustach, te same zimne oczy. Wszystko to samo. Od dłuższego czasu tak właśnie wyglądałam. I jakoś wcale mi to nie przeszkadzało.
Umyłam się, ułożyłam włosy i zrobiłam dość ciemny makijaż. Ubrałam się w TEN zestaw a na koniec spryskałam się ulubioną perfumą od Chanel. Byłam gotowa na kolejny, szary dzień swojego życia.
       Zeszłam na dół po krętych schodach z jasnego drewna i zapinając na nadgarstku bransoletkę, udałam się do kuchni. Przy stole siedział ojciec. Jak zwykle czytał poranną gazetę i popijał swoją ulubioną kawę, której zapach roznosił się po całym parterze. Minęłam go bez słowa i otworzyłam lodówkę. Wyjęłam z niej jogurt bananowy i zjadłam go pospiesznie.
Tego dnia umówiona byłam z Jessie. Wpadłyśmy na szatański pomysł, żeby zrobić sobie tatuaż. Odkąd się poznałyśmy, ciągle o tym gadałyśmy a teraz po prostu zamierzałyśmy to zrobić.
Wyrzuciłam pusty kubek do kosza, nałożyłam na oczy nowe ray bany i gotowa wyszłam z domu. Włożyłam słuchawki w uszy i włączyłam ulubioną piosenkę Nirvany - Come as you are. Właśnie takiej muzyki teraz słuchałam.
Wolnym krokiem szłam ulicami Londynu. Z Jess miałam spotkać się pod studiem. Przez całą drogę mijałam masę ludzi. Jedni gdzieś się spieszyli, inni spacerowali a jeszcze inni zaczepiali wszystkich dookoła. Przechodząc obok grupy chłopaków, słyszałam gwizdy i głupie odzywki. Wystawiłam im środkowy palec i poszłam dalej. Tak, właśnie taka teraz byłam. Wszystko i wszystkich miałam gdzieś. Miła i przyjazna dziewczynka, która na wszystko patrzyła przez różowe okulary, zniknęła na dobre. I nigdy miała nie wrócić.
       W końcu doszłam na miejsce. Jessie już na mnie czekała. Przywitałyśmy się całusem w policzek i weszłyśmy do studia. Powitał nas wysoki, mocno umięśniony facet. Szybko wytłumaczyłyśmy mu o co nam chodzi i już po chwili siedziałyśmy nad albumem z przeróżnymi wzorami. Stanęło na tym, że zdecydowałyśmy się na dwa. Ja na łopatce i nadgarstku a Jess na plecach i brzuchu. Przesiedziałyśmy tam prawie cały dzień, ale było warto. Efekt był niesamowity. Moje wyglądały tak (one and two), a Jess tak (one and two). Owszem, trochę bolało, ale byłyśmy zadowolone.
Późnym popołudniem, gdy opuściłyśmy studio, poszłyśmy do Milkshake City na swoje ulubione koktajle. Odebrałyśmy je i wyszłyśmy.
-Słyszałaś o tym nowym klubie? - spytała mnie przyjaciółka.
-Jasne, że słyszałam dupo. Nikt nie gada o niczym innym - odpowiedziałam i wywróciłam oczami.
-Chciałam się tylko upewnić. Oczywiście idziemy na otwarcie, tak?
-No to ba. Nas by nie było? Bez nas nie ma imprezy. Nie przepuszczę takiej okazji. To będzie podobno jeden z największych klubów w Londynie.
-Coś czuję, że będziemy tam stałymi bywalcami. Ej, masz peta?
-Ja bym nie miała? - odpowiedziałam i wyciągnęłam z torebki całą paczkę.
Wzięłyśmy po jednym i już po chwili zaciągałyśmy się dymem. Zawsze nienawidziłam papierosów. Uważałam, że są ohydne i szkodzą zdrowiu. A teraz? Nie mogłam wytrzymać dwóch dni bez palenia. I tak umierałam, więc po co w ogóle się przejmować?
       Kiedy skończyłyśmy palić, wzięłyśmy po miętowej gumie do żucia i poszłyśmy do galerii. Łaziłyśmy po sklepach i jak zwykle kupowałyśmy co nam wpadło w ręce. Tak o, z nudów. Zawsze miałam pieniądze. A gdy mi ich brakowało, wystarczyło parę słów do rodziców i z powrotem miałam pełne kieszenie.
Nagle zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Max'a.
-O proszę, nasz Romeo się odezwał - zakpiła Jess.
Prychnęłam tylko i odebrałam.
-Słucham misiaku?
-Cześć kociaku - usłyszałam jego głos - mogę ci przeszkodzić?
-Przeszkadzaj ile chcesz. Co jest?
-Mała sprawa. Eric urządza dzisiaj domówkę. Macie ochotę wpaść?
-Ten Eric, za którym szaleje nasza Jessie? - spytałam i wystawiłam jej język.
Na sam dźwięk jego imienia zaczęła się przysłuchiwać.
-Tak, ten sam - zaśmiał się - to jak? Wpadacie?
-Jasne, że tak. O której?
-Wszystko zaczyna się o 20:00. Wpadnę do was po drodze, zgoda?
-Jak najbardziej. To do zobaczenia.
-Pa kocie. Kocham cię!
-Ja ciebie też miśku.
Cmoknęłam do słuchawki i zakończyłam połączenie. Tak jak się spodziewałam, Jessie była wniebowzięta. Poszłyśmy więc jeszcze do kilku sklepów i kupiłyśmy rzeczy na wieczór. W końcu wróciłyśmy do domu, bo zrobiło się dość późno.
       Kiedy tylko przekroczyłam próg, zobaczyłam całą masę dziewczyn kręcących się po korytarzu. Uniosłam jedną brew do góry i skrzywiłam się. Modelki. Czyli rodzice przygotowywali kolejny pokaz. Tym lepiej dla mnie. Przynajmniej nie zauważą, że nie będzie mnie przez cała noc. I był też kolejny plus. Znów miałam dostać całą masę nowych ciuchów. Punkt dla mnie.
Przepchnęłam się przez tłum krzątających się dziewczyn i poszłam do siebie. Zakupy zaniosłam do garderoby. Wróciłam i włączyłam na wieży płytę i już po chwili cały mój pokój wypełniała ostra muzyka zespołu My Chemical Romance. Uśmiechnęłam się pod nosem i poszłam pod prysznic. Musiałam jednak uważać, żeby nie naruszyć tatuaży, co było niezwykle trudne. W końcu wyszłam i stanęłam przed wielkim lustrem, mierząc wzrokiem swoją sylwetkę. Płaski brzuch, szczupłe uda, chude ramiona i zgrabne łydki. Jednak i tak musiałam schudnąć. Skrzywiłam się tylko i wytarłam nagie ciało białym, miękkim ręcznikiem. Miałam coraz mniej czasu. Ułożyłam włosy, zrobiłam ostry, ciemny makijaż i poszłam do wielkiej garderoby. Wyciągnęłam zestaw, który kupiłam i przebrałam się w niego.
       W końcu wybiła odpowiednia godzina. Do małej torebki schowałam telefon, błyszczyk, papierosy, przybory do makijażu i gumy do żucia. Gotowa zeszłam na dół i o mały włos nie zderzyłam się z matką.
-Wychodzisz gdzieś? - spytała lustrując mnie wzrokiem.
-Nie, ubrałam się tak, bo będę robić kolację - zakpiłam.
-Może grzeczniej?
-Może nie? W ogóle to co cię to obchodzi? Wcześniej nie zwracałaś uwagi na to, czy w ogóle jestem w domu.
-Lizzie nie przeginaj. Wzięłaś leki?
-Jasne, że wzięłam. Nie jestem taka tępa. I nie zgrywaj zatroskanej mamusi bo ci to nie wychodzi.
Minęłam ją i po prostu wyszłam z domu, trzaskając drzwiami. Akurat w tym samym momencie na podjeździe zatrzymał się samochód Max'a. Uśmiechnęłam się pod nosem i podeszłam do niego. Wysiadł, żeby się ze mną przywitać. Wziął mnie w ramiona i namiętnie pocałował.
-Witaj piękna - zamruczał mi do ucha i lekko je przygryzł.
-No cześć - odpowiedziałam - zabieraj łapy z mojego tyłka Max.
Chłopak posłusznie się odsunął. Cmoknęłam go w usta i oboje wsiedliśmy do samochodu. Po drodze zgarnęliśmy jeszcze Jessie.
Pod domem Eric'a stała już cała masa samochodów. Zaparkowaliśmy wóz w wolnym miejscu i wysiedliśmy. Max objął mnie ramieniem i wspólnie weszliśmy do domu przyjaciela. Eric stał przy drzwiach i witał gości. Kiedy nas zobaczył, szeroko się uśmiechnął.
-O proszę, moi ulubieni goście - powiedział i wpuścił nas do środka.
-Sprosiłeś tu cały Londyn czy jak? - spytałam rozglądając się dookoła.
-No cóż.. powiedzmy. Liz, wyglądasz fantastycznie.
-Ta.. podobno - wywróciłam oczami i uniosłam do góry jedną brew. Taki mój mały nawyk.
-E, wara od mojej dziewczyny Eric - odezwał się Max.
-Spokojnie stary. Wiem, że jest tylko twoja.
-No to masz szczęście przyjacielu.
-Hej, Jess - zwrócił się do niej - masz ochotę zatańczyć?
-A masz alkohol? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-Wątpisz we mnie kochanie?
-Mam nadzieje, że nie. I bez takich odzywek.
-Okay, okay skarbie. Pani pozwoli.
Wziął ją pod rękę i wspólnie weszliśmy w głąb domu. Muzyka rozbrzmiewała wszędzie, a dookoła kręciła się cała masa ludzi. Sporo udało mi się rozpoznać, ale reszty nigdy nie widziałam na oczy. Max wziął mnie za rękę i zaprowadził do stolika z napojami. Zrobiliśmy sobie po drinku i usiedliśmy na wygodnej, skórzanej sofie w kącie pokoju. Wtuliłam się w niego i sączyłam swój napój. Impreza się rozkręcała. Po chwili dołączyli do nas Eric z Jess i kilka innych osób, które znałam z imprez. Zaczęliśmy tańczyć, wygłupiać się i oczywiście pić.
       Podwalało się do mnie wielu chłopaków. Unosiłam tylko brwi, mówiłam "nie twoja liga chłoptasiu" i szalałam dalej. Max kipiał ze złości, ale uspokajałam go mówiąc, że nikt stąd nie zasługuje nawet na moje spojrzenie. Jess całą noc bawiła się z Erick'iem. Impreza była naprawdę udana. W pewnym momencie wyszłam na taras, żeby zapalić. Wyciągnęłam z torebki paczkę papierosów i już po chwili zaciągałam się dymem. Nagle ktoś objął mnie od tyłu i zaczął całować po szyi.
-Jeżeli nie jesteś Max'em to wypierdalaj bo będzie z tobą źle - warknęłam.
-Spokojnie kochanie - usłyszałam głos swojego chłopaka - to tylko ja.
-Okay - zamruczałam i oddałam się jego pocałunkom, przechylając głowę do tyłu.
Zgasiłam papierosa i odwróciłam się do niego. Już po chwili wpiłam się w jego usta. Jedną ręką złapałam go za szyję, a drugą wplotłam w jego ciemnie włosy. Wiedziałam, czym to się skończy. Max napierał na mnie i coraz bardziej pogłębiał pocałunki. Oddałam mu się bez niczego. W końcu wziął mnie za rękę i zaprowadził w głąb domu. Weszliśmy do jakiegoś pokoju i od razu padliśmy na łózko. Szybko pozbyliśmy się ubrań. Mogłam powiedzieć, że było wspaniale. Ostatnio prawie każda impreza kończyła się tak samo. Kac i seks. Później na nic już nie miałam siły. I tak było już nad ranem. Wtuliłam się w Max'a i zasnęłam.
       Obudziłam się późno. Wiedziałam, że połowa gości i tak pewnie jeszcze śpi. W tym Max. Wstałam, zebrałam swoje porozrzucane ciuchy i szybko się ubrałam. Później poszłam do łazienki żeby się ogarnąć. Na szczęście nie wyglądałam tak źle, jak myślałam. I na szczęście miałam w torebce przybory do makijażu. Szybko się umalowałam i wróciłam do pokoju. Mój chłopak ciągle spał. Postanowiłam więc sprawdzić, kto jeszcze imprezował. Już chciałam wychodzić, gdy nagle zakręciło mi się w głowie. Zrobiło mi się słabo i o mały włos nie upadłam.
-Max.. - powiedziałam słabym głosem, jednak nie doczekałam się reakcji - Max!
Krzyknęłam na tyle, na ile mogłam i w końcu powoli otworzył oczy. Dokładnie w tej chwili upadłam na podłogę. Chłopak od razu znalazł się przy mnie. Widziałam tylko jego przestraszone oczy, a później straciłam przytomność.
       Nie mam pojęcia jakim cudem znalazłam się w szpitalu. Podobno zrobili mi całą masę badań i wyszło, że mam niedobór żelaza. Pięknie. Jeszcze tylko anemii mi brakowało. Max siedział przy mnie. Rozmawiałam z lekarzem, który chciał zostawić mnie w szpitalu na obserwacji. Wiedział, że miałam białaczkę i robił to, co powinien. Jednak ja nie zamierzałam zostawać w tym przeklętym miejscu. Wypisałam się na własne żądanie. Widać było, że lekarz nie był zadowolony i próbował mnie przekonywać, że to dla mojego dobra. Jednak ja go nie słuchałam. Wypisał mi receptę na jakieś lekarstwa i mogłam iść do domu. Max objął mnie swoim silnym ramieniem i wyprowadził z budynku.
-Jesteś pewna, że wiesz co robisz? - spytał zanim wsiedliśmy do samochodu.
-Nie zostanę w szpitalu - powiedziałam twardo - nawet nie ma takiej opcji. Nie chcę czuć się chora. I koniec tematu. A w ogóle to ty możesz prowadzić? Wczoraj sporo wypiłeś.
-Skoro dojechałem tutaj bez problemu, to wrócę równie łatwo. Do wozu.
-Okay, okay. Po prostu zawieź mnie do domu.
-Tak jest księżniczko.
-Daruj sobie.
Wsiadłam do jego samochodu i po chwili odjechaliśmy ze szpitalnego parkingu. Przez cała drogę oboje milczeliśmy. Zastanawiało mnie to, dlaczego tak nagle zasłabłam. Przecież brałam leki. Byłam już na niejednej imprezie i do tej pory mi się to nie zdarzyło. Jak mogłam stracić przytomność? Co było nie tak?
-A tak w ogóle - odezwał się Max, wyrywając mnie z rozmyśleń - to podoba mi się twój tatuaż na łopatce. I  na nadgarstku również. Świetny wybór.
-Dziękuję. Już się tak nie podlizuj - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek.
-I.. martwię się o ciebie, Liz.
-Daruj sobie sentymenty Max. Nie będę o tym gadać. Stało się i trudno - odpowiedziałam twardo.
-Skoro tak mówisz. Na pewno wszystko ok?
-Tak, wszystko ok. Skończ już paplać na ten temat zgoda? Denerwujesz mnie.
-Okay, okay. Buzia na kłódkę kocie.
-No i tak ma być.
W końcu stanęliśmy pod bramą do mojego domu. Pocałowałam Max'a na pożegnanie, wysiadłam z samochodu i weszłam do środka. Panowała tam kompletna cisza, co świadczyło o tym, że rodzice byli na pokazie. Jak dla mnie lepiej.
Poszłam do kuchni i przygotowałam sobie sałatkę z tuńczykiem. Zjadłam ją ze smakiem i spojrzałam na zegar. Od razu się skrzywiłam. Wstawiłam miskę do zmywarki i otworzyłam małą szafkę, w której mieściły się wszystkie moje lekarstwa. Pełno różnokolorowych tabletek, które codziennie musiałam przyjmować. Wzięłam wszystkie potrzebne i popiłam je zimną wodą. Odstawiłam szklankę i poszłam do siebie. Usiadłam przy biurku i włączyłam laptopa. Zalogowałam się na Facebook'u, Twitterze i kilku innych stronach i zaczęłam je przeglądać. Przeczytałam kilka ciekawych wpisów, odpisałam na jakieś bezsensowne wiadomości i opublikowałam jeden wpis. "Ciekawość jutra zwycięża wszystko". W sumie sama nie wiedziałam, skąd takie słowa przyszły mi do głowy. Kliknęłam "opublikuj" i zamknęłam laptopa. Położyłam się na łóżku ze słuchawkami w uszach, włączyłam pierwszą piosenkę z playlisty i myślałam nad tym, co jeszcze może się wydarzyć. Co jeszcze mnie czeka. Ile rzeczy przede mną. I w końcu o tym, jak będzie wyglądała moja śmierć.
       Nagle drzwi do mojego pokoju się otworzyły i do środka weszła matka. Niechętnie ściszyłam piosenkę i spojrzałam na nią gniewnie.
-Istnieje coś takiego jak pukanie - powiedziałam ostro i usiadłam.
-Pukałam kilka minut, ale nie raczyłaś nawet się odezwać - odpowiedziała i usiadła obok mnie - wiem, że byłaś w szpitalu.
-I co z tego? - bąknęłam - Wielkie mi rzeczy. Nie pierwszy i nie ostatni raz.
-Nie przejmujesz się tym?
-Co to w ogóle ma być? Co cię nagle napadło, że tak interesujesz się moim życiem i moją osobą? Gadaj o co ci chodzi, a nie jakieś nic nie warte bzdety.
-Jedna z naszych modelek się rozchorowała. Potrzebuję kogoś na zastępstwo.
-I myślisz, że niby ja miałabym łazić po wybiegu i kręcić dupą? - spytałam unosząc jedną brew.
-Tak. Tak właśnie myślę. Pokaz jest w sobotę. Popracujemy nad twoich chodem i spokojnie możesz wystąpić.
-Świetnie. Jest tylko jeden mały problem. Moja odpowiedź brzmi: nie.
-Jest jeszcze jeden problem. Ja nie przyjmuję odmowy. Albo wystąpisz, alb koniec z kieszonkowym. Proste?
-Ciebie chyba już do reszty pogięło! Znajdź sobie kogoś innego! Mało jest modelek w Londynie?!
-A więc postanowione. Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć.
-Nie wejdę na żaden pieprzony wybieg! Nie i koniec! A teraz wynocha z mojego pokoju!
Matka posłusznie wstała i wyszła, a ja trzasnęłam drzwiami i zamknęłam je na klucz.
Jeszcze tylko tego mi brakowało. Jeżeli myślała, że będę prezentować jakieś głupie kolekcje przed całą masą ludzi, to grubo się pomyliła. Nie zamierzałam w niczym jej pomagać. Niech sama sobie radzi. Jej życie to jej problem. Ona moim nigdy się nie przejmowała, więc ja nie zamierzałam interesować się jej problemami.
       W końcu poszłam pod prysznic, przebrałam się w piżamę i położyłam się w wygodnym łóżku. Ciągle zastanawiałam się nad tym, co przyniosą kolejne dni. Zamknęłam oczy i odpłynęłam do krainy snów..

_____________________________
No i jest jedyneczka :)
Wybaczcie, że taka słaba, ale to wszystko dopiero się rozkręca :D
Akcja jeszcze się zacznie :D OBIECUJĘ :D
CZYTASZ = KOMENTUJESZ ♥
Chyba nie proszę o wiele.. ? :)
Do następnego ! < 3

32 komentarze:

  1. Wreszcie. :D
    Świetny rozdział. <3 Spodobało mi się opowiadanie. :3 Chociaż dla mnie i tak najlepsze zawsze będzie Eternity in an hourr. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. uhuhuuhuuu <3 Super rozdział :) xxxxx / Nat.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oh czekam aż wszystko się rozkręci. A ten rozdział naprawde bardzo mi się podoba!

    OdpowiedzUsuń
  4. No nareszcie ! :D genialny szybko next :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Już kocham ten blog i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Podoba mi się.. :D
    Dawaj tu już Łan Di.. xD bo zwariuje.. :P
    Kocham.. to opowiadanie :*** < 333

    OdpowiedzUsuń
  7. zajebisty skarbie < 33
    next, next :D ; *****

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny - jak każdy w twoim wykonaniu <33

    OdpowiedzUsuń
  9. Zajebisty :D
    Next please ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam już ! A ten wpis jest super tylko mnie nie ciekawi jutro lecz treść następnego rozdziału i już chce !! Ogółem uwielbiam jak piszesz, ale to już chyba wiesz :D

    OdpowiedzUsuń
  11. O dżizas! Świetny rozdział! Bardzo mi się podoba. Twój styl pisania jest... Ahh :D czekam na 2. Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział jest niesamowity!
    Boże już kocham Liz za ten jej charakter, jest zajebista :D:D
    Hmm nie mogę doczekać się kiedy do akcji wkroczy 1D :D

    Pozdrawiam, Rons <333

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział ogólnie dobry, tylko trochę rażą odzwyki typu "masz peta?" i strasznie przesłodzone rozmowy Liz z Maxem, jakoś mi tak to nie pasuje ;/
    Ale twój blog, twój wybór :)
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  14. zgadzam się z przedmówczynią.
    + wredny charakter, lubię to :D
    czekam :)
    Oll. xx

    OdpowiedzUsuń
  15. Cudowne ;* Bardzo ciekawe. Dziewczyna ma pazurki, nie powiem ;3
    Czekam z nieciepliwością na next <3

    OdpowiedzUsuń
  16. to jest takie knsdfjfvfknhbgfkjrfhnfzkn <3
    Czekam na kolejny i zapraszam do siebie ;
    skysdiaryx.blogspot.com
    xx

    OdpowiedzUsuń
  17. Wow! Genialne, boskie, brak mi slow. *-* czekam na kolejny.

    english-radio-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. Nominowałam cię do The Best Blog Award.
    Więcej informacji na moim blogu: http://nosmilenolove.blogspot.com/2013/03/the-best-blog-award-1-i-2.html
    pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetny *---* pisz dalej :3
    @NataliaNiderla

    OdpowiedzUsuń
  20. rewelacyjny pierwszy rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
  21. aawwwww ;* kochaniutkaaa, świetniutki ♥ pisz, pisz, pisz szybko kolejnyy :DD Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  22. Kocham ,kocham, kocham <333
    Czekam na next ;D

    OdpowiedzUsuń
  23. bardzo mi sie podoba czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  24. zainteresował mnie bars :D czekam na kolejne noty! :)

    OdpowiedzUsuń
  25. świetny :> dodawaj szybko następne

    OdpowiedzUsuń
  26. spk. ^^ bd wpadać ;)))

    OdpowiedzUsuń
  27. ciesze sie że zdecydowałaś sie na troche inną historie i super że akcja powoli sie rozkręca ( bo wtedy nie wiadomo czego się można spodziewać )bow większości blogów jakie czytałam jest tak że główna bohaterka juz od razu spotyka 1D więc to na plus ...
    ogólnie bardzo lubie twój styl pisania i niekończące sie pomysły ... na pewno będe dalej czytać :**

    OdpowiedzUsuń
  28. Masz talent!!!
    Stworzyłaś fajne opowiadanie:)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
  29. świetne, talent to ty masz!!!!!!!! dopiero zaczynam : )

    OdpowiedzUsuń