sobota, 30 marca 2013

~ Trzeci ~

       Ten tydzień minął naprawdę szybko. Nie sądziłam, że może aż tak zlecieć. Nadeszła sobota. Ten wyczekiwany dzień, który miał być podobno niesamowity. Postanowiłam trochę dłużej pospać i się polenić. Wstałam dopiero koło południa. Rodzice wyjechali do Mediolanu na ten pokaz, w którym niby miałam brać udział, więc miałam wolne. A do tego cały dom dla siebie. Jak najbardziej mi to odpowiadało.
W końcu leniwie podniosłam się z łóżka. Zegar wskazywał południe. Wolnym krokiem weszłam do łazienki i poszłam pod prysznic. Gorąca woda oblewała moje ciało. Byłam jakoś dziwnie spokojna. Zupełnie jak nie ja. Może to dlatego, że tego dnia miałam niczym się nie przejmować? Nie wiedziałam tego. Poprzedniego dnia razem z Jess, Maxem i Erickiem testowaliśmy jakiś nowy towar. Nie byłam narkomanką. Nie było mi to potrzebne. Brałam tak o, dla towarzystwa. Może to on tak na mnie działał? Mniejsza z tym. W końcu wyszłam spod prysznica i wytarłam ciało miękkim, brązowym ręcznikiem. Ubrałam się w jakieś stare dresy i zeszłam do kuchni po coś na śniadanie. Nim zdążyłam otworzyć lodówkę, rozległ się dźwięk dzwonka telefonu domowego. Wywróciłam tylko oczami i poszłam odebrać.
-Halo? - zaczęłam szorstkim głosem.
-Dzień dobry. Z tej strony Margaret Benson. Czy dodzwoniłam się do państwa Mitchell?
-Tak. O co chodzi?
-Świetnie. Jestem recepcjonistką doktora Jima Benetta. Kazał przekazać, że pani Elizabeth Mitchell ma stawić się u niego w poniedziałek rano na badania kontrolne i możliwą zmianę leków. Może jej pani to przekazać?
-Rozmawia pani ze mną - warknęłam - i po co niby znowu mam wracać do tego cholernego miejsca? Nic mi nie jest!
-O tym zadecyduje lekarz młoda panno. Punkt 9:00 w jego gabinecie. Rozumiemy się?
-Jasne - syknęłam - przecież i tak nie mam wyboru.
-Wspaniale. Zatem do zobaczenia i miłego dnia.
-Spadaj kobieto.
Rzuciłam słuchawką i wróciłam do kuchni. Pięknie. Jeszcze tego mi brakowało. Kolejnej wizyty w szpitalu. Znowu badania, wyniki, zmiany leków. Miałam już tego naprawdę dość. No bo ile można? Okay, byłam śmiertelnie chora. Ale chciałam zapomnieć o tym, że mam raka. A inni ciągle mi o tym przypominali. Miałam dość tego wszystkiego. Życie wcale nie było łatwe. I nikt nie powiedział, że takie będzie. W tym świecie nic się nie liczyło. Każdego dnia umierało kilkaset ludzi. I co z tego? Taka była kolej rzeczy. Rodzimy się, by umrzeć. Niektórzy mają na swoim koncie kilkadziesiąt lat, inni nie mają nawet kilkunastu. I to niby było fair? Nie. Bo na świecie nic nie było fair. Śmierć była czymś oczywistym. Dla mnie była chyba nawet lepszym wyjściem, niż życie. Za trzy lata już miało mnie tu nie być. Więc.. po co się starać? Po co? Żeby później było tylko gorzej? NIE. Zamierzałam przeżyć w najbardziej szalony sposób. Tylko to mi pozostało. Rodzice i tak mieli mnie gdzieś. Wyprawią pogrzeb, może wyleją kilka łez, a potem wrócą do codzienności. Wrócą do normalnego życia i pracy. Jakbym nigdy nie istniała. A może wtedy będzie im nawet lepiej. Nie będą musieli się ze mną użerać i mnie znosić. Czyż to nie byłoby lepsze?
      A gdyby tak.. zniknąć. Po prostu ulotnić się w powietrzu. Lub zasnąć i nigdy się nie obudzić. Często zastanawiałam się nad tym, jak umrę. Czy nastąpi to nagle? Czy będę cierpieć, czy nic nie poczuję? Czy nastąpi to wolno czy zdecydowanie szybciej? I czy to, że całe życie przeleci mi przed oczami było prawdą, czy nic nie wartym stereotypem? Umrę w szpitalu, w domu, na imprezie, a może wpadnę pod koła pędzącego samochodu? Właśnie takie myśli kotłowały mi się w głowie. Wiedziałam, że białaczka jest bardzo niebezpieczna. Wiedziałam, że nie można jej ignorować. Ale ja miałam po prostu dość. Zamierzałam przejść przez życie po swojemu. Może potem czekało mnie coś lepszego.
       Straciłam apetyt. Nie mogłam nawet patrzeć na jedzenie. Szybkim krokiem wyszłam z kuchni i poszłam do swojego pokoju. Przebrałam się w TO, zrobiłam makijaż, wzięłam torebkę z telefonem, portfelem i innymi duperelami, po czym wyszłam z domu. Wsiadłam do swojego samochodu i pojechałam do salonu SPA. Właśnie tego teraz potrzebowałam. Chwili odprężenia i relaksu, z dala od całego świata. Zamówiłam pełen pakiet i nie martwiłam się tym, ile zapłacę. Pieniędzy zawsze miałam pod dostatkiem. Przesiedziałam tam pół dnia. Nie chciałam wracać do domu, więc zrobiłam sobie jeszcze paznokcie. W końcu zapłaciłam i opuściłam salon. Musiałam zacząć przygotowania do imprezy. Nagle dostałam sms'a od Maxa. Jego treść brzmiała: "Hej kocurku! Będę u ciebie o 20:00. Włóż coś krótkiego i obcisłego :D mrr! Do zobaczenia!" Wywróciłam tylko oczami i schowałam telefon. Po kilkunastu minutach z powrotem byłam w domu. Do imprezy zostało już mało czasu. Poszłam więc do łazienki i wzięłam kąpiel, do której dodałam olejki i bąbelki. Uwielbiałam przesiadywać w wannie, jednak teraz musiałam się streszczać. W końcu wyszłam z wody i zabrałam się za makijaż i fryzurę. Jednak zanim to zrobiłam, poszłam do pokoju i włączyłam płytę AC/DC. Już po chwili cały dom wypełniała ostra muzyka. Uśmiechnęłam się pod nosem i wzięłam się do pracy. Po półtorej godzinie efekty był całkiem zadowalający. Przejrzałam się w lustrze i poszłam do garderoby, gdzie przebrałam się w TEN zestaw. Na koniec spryskałam się perfumami, narzuciłam na plecy skórzaną kurtkę i zeszłam na dół. Zegar wskazywał 19:50. Miałam więc 10 minut. Przez cały dzień nic nie jadłam, więc na szybko pochłonęłam jogurt i gotowa usiadłam w salonie.
       Tak jak myślałam, Max spóźnił się 10 minut. Ale to było u niego raczej normalne.Ostatni raz przejrzałam się w lustrze i wyszłam. Chłopak stał oparty o maskę jakiegoś sportowego samochodu. Uniosłam jedną brew do góry i podeszłam do niego.
-Znowu nowe cacko? - spytałam z ironią - który raz w tym roku zmieniasz samochód Max?
-A kogo to obchodzi? Tamte mi się szybko znudziły. Nie moja wina, że wychodzą coraz lepsze.
-Jesteś niemożliwy. I spóźniłeś się.
-Aj tam, wielkie mi rzeczy. Impreza pewnie dopiero się rozkręca. A tak w ogóle to wyglądasz zajebiście. O to mi właśnie chodziło kociaku.
Max podszedł do mnie, złapał mnie w talii i jednym ruchem mnie do siebie przyciągnął. Wpił się w moje usta a potem obdarzał pocałunkami moją szyję. Uwielbiałam kiedy to robił. Ogólnie jego uwielbiałam.
W końcu odkleiliśmy się od siebie i wsiedliśmy do nowej zabawki Maxa. Na miejsce dotarliśmy w 10 minut, bo chłopak zaczął się popisywać. Modliłam się tylko, żeby wyjść z tego żywa. Kiedy w końcu zaparkowaliśmy na parkingu, szybko wysiadłam z samochodu i poszłam przed siebie. Max od razu mnie dogonił i złapał za rękę.
-Hej, złość piękności szkodzi - powiedział słodkim głosem.
-Mogłeś nas zabić! - krzyknęłam - co ty tam masz w tej głowie? Bo na pewno nie mózg!
-Liz, spokojnie. Okay, może trochę przegiąłem, ale nigdy nie pozwoliłbym, żeby coś ci się stało. To się nie powtórzy, ok?
-Dobra - syknęłam.
Max tylko się wyszczerzył, pocałował mnie pospiesznie i biorąc się za ręce podeszliśmy do wejścia. Przed nim stała wielka kolejka zniecierpliwionych osób. Minęliśmy ich bez słowa i podeszliśmy do ochroniarza.
-Ej, co to ma kurwa być! - krzyknął jakiś koleś - Ślepi jesteście czy co? Kolejka jest!
Odwróciłam się do niego i zmierzyłam go wzrokiem.
-Uważaj co mówisz chłoptasiu - warknęłam - nie radzę ci ze mną zaczynać.
Wyciągnęłam z torebki vipowskie bilety, które pokazałam ochroniarzowi. Skinął głową i wpuścił nas do środka. Wnętrze urządzone było w typowo imprezowy sposób. Ogromny parkiet, wielka dyskotekowa kula, stoisko DJ-a, długi i zatłoczony bar i stoliki pod ścianami. Ściany z tego co widziałam, były czarne, a na nich srebrną farbą wypisana była nazwa klubu.  Podobało mi się. Było też kilka loży dla vipów. W jednej z nich dostrzegłam dwie znajome postacie. Jessie i Eric się obściskiwali i nie zwracali najmniejszej uwagi na otoczenie. Wywróciłam oczami i zaciągnęłam Maxa w tamtym kierunku.
-Oszczędźcie nam widoków, co? - odezwałam się gdy już przy nich stanęliśmy - to obrzydliwie słodkie.
Para posłusznie się od siebie odsunęła. Jess prezentowała się idealnie w TAKIM zestawie. Zajęliśmy miejsca obok nich. Po chwili chłopaki poszli po drinki, a my zostałyśmy same.
-A więc jednak jesteś z Erickiem - powiedziałam ze złośliwym uśmieszkiem.
-Nie. Nie jestem z nim - opowiedziała obojętnie - to tylko zabawa. Wiesz jakie mam zdanie na temat trwałych związków. To żenada. Lepiej się zabawić bez zobowiązań.
-Skoro tak mówisz - prychnęłam.
W końcu Max i Eric wrócili, niosąc nam zamówione drinki. W klubie pojawiało się coraz więcej osób. Powoli zaczynało brakować miejsca, więc w końcu drzwi zostały zamknięte. Zapowiadała się długa i fantastyczna noc. 
       Po wypiciu kilku drinków poszliśmy na parkiet. DJ zapuszczał typowo klubową muzykę, więc bawiłam się naprawdę świetnie. Max ciągle był przy mnie i błądził rękami po moim ciele. Często też całował mnie po szyi i dekolcie. Nie chciałam, żeby robił to przy ludziach, ale przestałam zwracać na to uwagę. W końcu to była impreza, a on był moim chłopakiem. Mógł robić, co tylko chciał.
W pewnym momencie zakręciło mi się w głowie i poczułam ból w skroniach. Gdyby nie Max, to upadłabym na podłogę. Powtórka z ostatniej imprezy.
-Lizzie, wszytko ok? - spytał z troską.
-Tak, nic mi nie jest - odpowiedziałam - muszę na chwilę usiąść. Ale wy się bawcie, ja zaraz dołączę.
-Okay, skoro tak mówisz.
Pocałowałam go i wolnym krokiem podeszłam do baru. Usiadłam na wysokim krześle i zawołałam barmana.
-Co dla ciebie ślicznotko? - spytał wycierając jakąś szklankę.
-Daj mi Blue Heaven - powiedziałam do niego.
Skinął tylko głową i zajął się przygotowywaniem mojego ulubionego drinka. Miałam do niego słabość. Już po chwili delektowałam się jego smakiem. Poczułam się nieco lepiej, ale nadal było mi słabo. Obok mnie usiadł jakiś czarnowłosy chłopak. Poprosił o tego samego drinka. Uśmiechnęłam się z politowaniem i wywróciłam oczami. Tak zazwyczaj się to zaczynało. A ja miałam tego powoli dość. Założyłam nogę na nogę, odwróciłam się i patrzyłam jak bawią się Jess, Eric i Max. Nie zamierzałam marnować imprezy na siedzenie przy barze.
-Hej, jesteś tu sama? - odezwał się chłopak koło mnie.
Super. Zaczęło się.
-Nie twój pieprzony interes chłoptasiu - odpowiedziałam nie patrząc na niego.
-Ołć. A coś ty taka ostra?
-Dorośnij chłopczyku a potem podbijaj -  powiedziałam z ironią - nie twoja liga.
-Daj spokój. Chciałem tylko pogadać. To chyba nic złego.
W końcu wkurzona odwróciłam się w jego kierunku i spojrzałam na niego z politowaniem.
-Weź spierdalaj koleś. Co ty sobie myślisz? Że jak nałożysz więcej żelu na włosy to będziesz piękniejszy? No chyba nie.
-Miła to ty nie jesteś. Ale nadrabiasz urodą - powiedział i puścił mi oczko.
Warknęłam tylko i zeszłam z krzesła. Chciałam odejść, ale poczułam, jak ktoś łapie mnie za rękę. W jednej sekundzie znów stałam oko w oko z nieznajomym brunetem.
-Co ty kurwa robisz?! - krzyknęłam i wyrwałam mu się.
-Zdradź mi chociaż swoje imię - powiedział.
-Zajęta. Jasne? Jestem zajęta idioto. Mój chłopak jest kilka metrów stąd, więc nie radzę ci się do mnie przystawiać. Nie rób sobie problemów, które i tak już masz.
-Daj spokój. Proszę tylko o twoje imię.
-Weź wyjdź bo zaczadzę się twoimi perfumami. Trafisz do wyjścia czy potrzebujesz mamusi?
-Masz szczęście, że jesteś śliczna.
-Jak chcesz być prawdziwym facetem, to nie zachowuj się jak dziwka za pół funta. Odpierdol się ode mnie człowieku! Znajdź sobie inną laskę i do niej zarywaj. O ile któraś cię zechce.
-Okay, spoko. To zdradzisz mi swoje imię?
Myślałam, że zaraz przywalę mu w twarz. Byłam wściekła jak jeszcze nigdy.
-Wypierdalaj - syknęłam.
Odwróciłam się i szybkim krokiem poszłam w kierunku przyjaciół.
-Miło mi, Zayn jestem! - krzyknął za mną brunet, ale nie zwróciłam już na to uwagi.
Podeszłam do Maxa i od razu wpiłam się w jego usta. On przyciągnął mnie do siebie i złapał za pośladki. Nie pochwalałam tego, ale miałam nadzieję, że tajemniczy chłopak się na mnie patrzył. Chciałam żeby zrozumiał, że nie ma u mnie najmniejszych szans. Gdy odwróciłam głowę w bok, wyłapałam jego spojrzenie.Uśmiechnęłam się z triumfem. Z głośników poleciała piosenka "Buttons". Zabawę czas zacząć. Zaczęłam tańczyć do rytmu wyginając swoje ciało i ocierając się o Maxa. Brunet patrzył na nas przez dłuższą chwilę, a później odszedł do loży, gdzie siedziała czwórka jego przyjaciół. Sprawa wygrana.
        Na moje nieszczęście nasza loża była tylko kawałek od nich. Starałam się nie zwracać na to uwagi. Skupiłam się na Maxie, któremu siedziałam na kolanach. Chciałam, żeby tamten chłopak wiedział, że nie ma na co liczyć. Impreza była naprawdę udana. Wszyscy bawili się doskonale. Wytańczyłam się, jak jeszcze nigdy. Przy stoliku tamtych chłopaków cały czas kręciła się cała masa jakichś dziewczyn. Niektóre nawet piszczały na ich widok. Przez chwilę zastanawiałam się o co może chodzić, ale dałam sobie spokój, bo w końcu to nie była moja sprawa. Na piosence "You da one" wyciągnęłam Maxa na środek. Zabawa była naprawdę genialna. Jeszcze chyba nigdy nie byłam na tak dobrej imprezie. W pewnym momencie Max szepnął coś do Ericka i obaj wyszli z lokalu. Domyślałyśmy się, że chodzi o prochy. Zawsze tak było. Wzruszyłyśmy tylko ramionami i same tańczyłyśmy. Tajemniczy brunet był kilka metrów ode mnie i tańczył z jakąś dziewczyną. Wywróciłam tylko oczami i skupiłam się na rytmie. Miałam go powoli dość. Działał mi na nerwy. Przeprosiłam Jess i poszłam do łazienki. Stanęłam przed wielkim lustrem, poprawiłam makijaż i ogarnęłam fryzurę. Spojrzałam na zegarek w telefonie, który wskazywał kwadrans po północy. Skrzywiłam się. Zapomniałam o lekach.
       Wyciągnęłam z torebki fioletowe pudełeczko, w którym trzymałam tabletki i butelkę wody. Szybko połknęłam odpowiednie lekarstwa. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze, schowałam wszystko z powrotem i wróciłam na salę. Ten chłopak znów siedział przy barze. Warknęłam tylko pod nosem i minęłam go bez słowa. Zaczynałam mieć go dość. Przy stoliku dostrzegłam Maxa. W tym momencie usiadła obok niego jakaś blondynka. Wtedy wkurwiłam się już po całości. Szybkim krokiem podeszłam do nich. Dziewczyna była tyłem do mnie i wyraźnie próbowała flirtować. Jednym palcem stuknęłam ją w ramię. Odwróciła się do mnie niechętnie.
-Dziękuję, że popilnowałaś mojego chłopaka - powiedziałam piskliwym głosikiem - miło z twojej strony. Teraz możesz już wypierdalać. No chyba, że chcesz mieć złamany nos.
Ostatnie słowa wypowiedziałam z zaciśniętymi ustami.
Blondynka tylko uniosła jedną brew i posłusznie odeszła.
-Hoho, ktoś tu jest o mnie mega zazdrosny - powiedział rozbawiony Max.
-Żadna lafirynda w krótkiej spódniczce nie będzie mi podrywać chłopaka - warknęłam - nie zapominaj, że jesteś mój, Gilbert.
-Jak mógłbym o tym zapomnieć kochanie? - spytał i przyciągnął mnie do siebie.
Usiadłam mu na kolanach i wpiłam się w jego usta. Impreza trwała w najlepsze. Po chwili dołączyli do nas Jessie i Eric. Popijaliśmy kolejne drinki i po prostu się bawiliśmy. Irytowało mnie tylko to, że ciągle wyłapywałam spojrzenia tajemniczego chłopaka. Słyszałam, jak wykrzyczał swoje imię, ale za nic nie mogłam go sobie przypomnieć. Postanowiłam po prostu go olać. Ale on nie zamierzał odpuścić..

_____________________________
No i jest trójeczka :) Jak wam się podobało? :) 
Ogólnie to z tego rozdziału jestem zadowolona.. ale nie wiem jakie jest wasze zdanie. 
Dlatego chcę je poznać.. :D 
Wiecie.. tam na dole pod rozdziałem jest takie białe okienko, w które możecie wpisać swoje przemyślenia.. zachęcam, to nie gryzie :D 
Czytasz = komentujesz .!
Proooszęę! 
Następny wkrótce xx
Love youu ! <3

22 komentarze:

  1. Bardzoo mi się podoba. Ostro jest =D Kocham normalnie to opowiadanie. Zayn jaki podrywacz =D
    Czekam na next'a.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe co daleeej <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe co daleeej <3

    OdpowiedzUsuń
  4. jakoś zasób słownictwa ci się zmniejszył chyba XD
    ciągle jest " naprawdę genialnie, naprawdę świetnie, naprawdę, naprawdę naprawdę.." :D
    ale ogólnie fajnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy następny?
    Oby jak najszybciej,bo się nie mogę doczekać.
    Love it <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny ;* czekam na CD :***
    @NataliaNiderla

    OdpowiedzUsuń
  7. ojeeeej *-* przesuper i w końcu Zaaayn! :D rewelka po prostu, dawaj szybko kolejny ♥ Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. G E N I A L N Y ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. rozwaliło mnie ; " zachęcam to nie gryzie xd " haha -- dobre <33
    a co do rozdziału to ZAJEBISTY baby <33

    OdpowiedzUsuń
  10. Taaak w końcu pojawił się Malik !! ^_^ Rozdział super, ale czy ona nie powinna mieszać leków z alkoholem ? Ale mniejsza o to rozdział jest mega i czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham!!! Już nie mogę się doczekać kolejnego. <3

    OdpowiedzUsuń
  12. co tu pisać... świetne !
    A Malik.... hfusgudbsbfdfv <3

    Wbij do mnie :
    skysdiaryx.blogspot.com

    xx

    OdpowiedzUsuń
  13. ŚWIETNY, JESTEM BARDZO CIEKAWA CO BEDZIE DALEJ!
    BŁAGAM NIE KAŻ TAK DŁUGO CZEKAĆ NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ!!!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Pisz kochanie ;** czekam na rizdziały *--*

    OdpowiedzUsuń
  15. dostałam kiedyś linka do tego b loga i żałuję że wcześniej nie zaczęłam czytać (:
    Pozdrawiam
    @bejbiblues

    OdpowiedzUsuń
  16. Super rozdział i w ogóle, tylko cały czas piszesz 'wywróciłam oczami' lub 'wywróciłam tylko oczami' c:

    OdpowiedzUsuń
  17. Zaraz biorę się za czytanie od początku i dodaje do obserwujących. Świetny blog! Tymczasem zapraszam na http://timeofchanges-1d.blogspot.com/ nowe opowiadanie :) Mam nadzieję,że nie zignorujesz tego i docenisz mój czas i prace jaką włożyłam w nie.

    OdpowiedzUsuń
  18. Uwielbiam twój styl pisania . A to opowiadanie jest na prawde MEGA !

    Czekam na nn . ;)

    Zapraszam do mnie narazie są tylko bohaterowie .
    http://tell-me-why-you-are-so-nasty.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń