-Co się z nią stało na litość? - spytała jej mama w totalnej rozsypce - Jak wyjeżdżaliśmy, to wszystko było w porządku!
-Zupełnie nagle źle się poczuła - odpowiedziałem - powiedziała, że coś jest nie w porządku. Położyła się, a wtedy było gorzej. Wstała i upadła na podłogę, po czym straciła przytomność. Teraz jest w śpiączce farmakologicznej i..
-I co? - spytał jej ojciec - I co do cholery?!
-Lekarz powiedział, że.. potrzebny jest przeszczep szpiku...
W tym momencie obydwoje zbledli. Przez dłuższą chwilę się nie odezwali. Mama Liz się rozpłakała, a ojciec ją do siebie przytulił. Mi również było ciężko z tą informacją. Nie chciałem jej stracić, a czas dłużył się w nieskończoność.
-Ja już się przebadałem - powiedziałem po chwili - właśnie sprawdzają moje wyniki.
-Ty.. chcesz być dawcą? - zdziwiła się jej mama - Ale.. dlaczego? Przecież my możemy!
-Bo ją kocham - odpowiedziałem pewnie - jest dla mnie kimś bardzo ważnym i zrobię wszystko, by utrzymać ją przy życiu. Nawet kosztem własnego.
-Mówisz to zupełnie poważnie? - spytał jej tata.
-Tak. Nigdy w życiu nie byłem bardziej poważny. Po prostu bardzo mocno ją kocham.
Pokiwali tylko głowami. Chyba nie byli w stanie niczego powiedzieć. Po chwili przyszedł lekarz, niosąc w ręce moje wyniki. Zacisnąłem pięści i czekałem na to, co mi powie. Rodzice Lizzie również do niego podeszli i najchętniej od razu zasypaliby go gradem pytań.
-Twoje wyniki są.. - skierował się do mnie - o dziwo bardzo dobre. Twój szpik jest zgodny. Jeszcze nigdy nie mieliśmy takiej sytuacji, jak ta. Jeżeli nadal tego chcesz, to możesz być dawcą.
-Oczywiście, że tego chcę - odpowiedziałem z ulgą.
-Dobrze, pójdziesz teraz ze mną. Nie mamy chwili do stracenia. Z państwem porozmawia ordynator. Czeka w pokoju lekarskim na końcu korytarza.
Pokiwali głowami i od razu poszli we wskazanym kierunku. Liam, Sandy i Lily pokazali, że trzymają kciuki, a ja tylko im skinąłem. Poszedłem za lekarzem i dopiero wtedy zacząłem się bać. Bałem się tego, że będzie to bolesne. Ale chwilę później przypomniałem sobie o Lizzie i o tym, że mogę ją stracić. Strach momentalnie ustąpił. Byłem gotowy na wszystko. Musiałem jej pomóc. Za wszelką cenę.
Lily
Wszystko działo się bardzo szybko. Byłam przerażona całą tą sytuacją. Wiedziałam, że Liz jest chora i to bardzo ciężko, ale nie byłam gotowa na taki zwrot akcji. Odkąd nasze relacje się poprawiły, traktowałam ją jak rodzoną siostrę. Nie chciałam, by umarła. Ciągle liczyłam na jakiś wielki cud, że choroba się cofnie i będzie mogła być zupełnie zdrowa. Siedziałam wtulona w Liama i tylko dzięki niemu jeszcze jakoś się trzymałam. Sandy poszła zadzwonić do Lou i w końcu zostaliśmy sami. Od pewnego czasu coś do niego czułam. Zakochałam się w nim. Nie w Liamie Paynie z One Direction, ale w Liamie, którego poznałam i który był bardzo wyjątkowym człowiekiem. Bardzo często podnosił mnie na duchu i starał się doradzać najlepiej, jak umiał. Byłam mu wdzięczna absolutnie za wszystko, co dla mnie zrobił.
-Nie przejmuj się - powiedział spokojnie - Liz jest silna i na pewno z tego wyjdzie.
-Liam.. ona ma białaczkę. I to w zaawansowanym stadium. Nie wyjdzie z tego..
-Nie bądź pesymistką. Wiem, że jest ciężko, ale przeszczep jej pomoże i będzie żyła jeszcze długo. Wystarczy trochę więcej wiary, nadziei i czasu.
-Mam nadzieję - westchnęłam - i dziękuję, że tak tu ze mną siedzisz. Równie dobrze mógłbyś pojechać do domu i porządnie się wyspać.
-Daj spokój. Nie zostawiłbym ciebie i Zayna. Zapewne w tej chwili oddaje szpik, a to nic miłego. Nie mógłbym wysiedzieć w domu. I jestem pewien, że Louis, Niall i Harry też tu dotrą. A poza tym to nie masz za co mi dziękować. Wszystko będzie dobrze, Lily. Obiecuję ci to.
Uśmiechnęłam się i na nowo się w niego wtuliłam. Przy nim było mi absolutnie dobrze. Nawet nie wiem, w którym momencie zasnęłam. Obudziły mnie czyjeś krzyki. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że wywożą Lizzie z sali, a jej rodzice idą za nią i mówią coś do lekarzy. Sama również wstałam z nadmiaru emocji. Liz wyglądała zupełnie jakby po prostu spała.Z wyjątkiem tego, że była blada, miała zapadnięte policzki i jakąś rurkę w gardle, która oddychała za nią. Przeraziłam się, a łzy na nowo pojawiły mi się w oczach. Liam od razu mnie objął i zaczął głaskać po ramieniu. Kiedy zniknęli mi z oczu, po prostu się w niego wtuliłam. Byłam słaba i bezsilna. Nie umiałam nawet opanować łez.
-Nie płacz - powiedział Liam delikatnie - zrobią jej przeszczep i wszystko będzie w porządku. Lil, proszę, nie przejmuj się.
-Nie potrafię! To moja kuzynka..
-A moja przyjaciółka i też się o nią martwię, ale wiem, że będzie dobrze. Trochę optymizmu!
-Te nerwy mnie wykończą..
-Wiem. Wszystko wiem. A teraz uspokój się, usiądź i poczekajmy aż operacja dobiegnie końca. I wiem, że może to nieodpowiedni moment, ale.. muszę ci coś powiedzieć.
-Tak?
-Jesteś bardzo wyjątkową osobą, Lily. Pierwszy raz spotkałem kogoś takiego na swojej drodze. Kiedy mam świadomość tego, że się zobaczymy, od razu poprawia mi się humor. Chcę byś była dla mnie kimś więcej niż zwykłą przyjaciółką.. zakochałem się w tobie.
-Mówisz poważnie? - chciałam się upewnić.
-Całkowicie poważnie. Co o tym sądzisz?
-Sądzę, że.. tak, też się w tobie zakochałam.
-Naprawdę? - spytał z niedowierzaniem.
-Tak, naprawdę - zaśmiałam się - i to już dawno temu.
-Więc.. zgodzisz się być moją dziewczyną?
-Oczywiście, że tak.
Liam pochylił się nade mną i delikatnie mnie pocałował. Oddałam mu się całkowicie. W tym momencie było mi naprawdę dobrze. W końcu czułam, że mam przy sobie odpowiednią osobę. A do szczęścia nie potrzebowałam niczego więcej. Chwilę później wrócili rodzice Lizzie. Byli zdenerwowani, ale wcale im się nie dziwiłam. Wspólnie czekaliśmy aż ten koszmar wreszcie się skończy. Usiedliśmy na niewygodnych krzesłach i każdy nas w duchu modlił się, żeby tylko wszystko było w porządku.
Kilka godzin później było już po wszystkim. Lizzie leżała na OIOM-ie a jej rodzice rozmawiali z lekarzem. Ciągle miałam nerwy bo nikt nie chciał nic powiedzieć. Nagle na korytarzu pojawił się Zayn. Szła za nim pielęgniarka, która próbowała mu coś powiedzieć, ale on jej nie słuchał. Szedł prosto do nas. Kobieta w końcu zrezygnowała i wróciła, skąd przyszła. Wiedziałam, że powinien jeszcze chwilę odpoczywać, żeby jego organizm przyzwyczaił się do pobrania szpiku, ale on miał to gdzieś. Cały Zayn.
-Gdzie ona jest? - spytał, gdy tylko znalazł się przy nas - Już po operacji, prawda?
-Tak, ale nic nam nie powiedzieli - odpowiedziałam - leży na OIOM-ie i nie wolno do niej wchodzić.
-Ja muszę do niej wejść - powiedział twardo.
-Zayn, ogarnij się - odezwał się Liam - nawet rodziców do niej nie wpuścili! Jest tyle co po przeszczepie. Nie możesz tak po prostu do niej wejść. Zaczekaj.
-Nie mogę się opanować.. muszę wiedzieć, co z nią..
-Zaczekaj - powiedziałam spokojnie - wszyscy czekamy. Na pewno wszystko poszło dobrze.
-Mam nadzieję.
W końcu usiadł na krześle i schował twarz w dłoniach. Doskonale wiedziałam, że ma dość. Tak samo jak my wszyscy. Godzinę później zjawili się Niall, Harry i Louis z Sandy. Byliśmy w komplecie i wspólnie czekaliśmy na jakiekolwiek wieści.
-Nie przejmuj się - powiedział spokojnie - Liz jest silna i na pewno z tego wyjdzie.
-Liam.. ona ma białaczkę. I to w zaawansowanym stadium. Nie wyjdzie z tego..
-Nie bądź pesymistką. Wiem, że jest ciężko, ale przeszczep jej pomoże i będzie żyła jeszcze długo. Wystarczy trochę więcej wiary, nadziei i czasu.
-Mam nadzieję - westchnęłam - i dziękuję, że tak tu ze mną siedzisz. Równie dobrze mógłbyś pojechać do domu i porządnie się wyspać.
-Daj spokój. Nie zostawiłbym ciebie i Zayna. Zapewne w tej chwili oddaje szpik, a to nic miłego. Nie mógłbym wysiedzieć w domu. I jestem pewien, że Louis, Niall i Harry też tu dotrą. A poza tym to nie masz za co mi dziękować. Wszystko będzie dobrze, Lily. Obiecuję ci to.
Uśmiechnęłam się i na nowo się w niego wtuliłam. Przy nim było mi absolutnie dobrze. Nawet nie wiem, w którym momencie zasnęłam. Obudziły mnie czyjeś krzyki. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że wywożą Lizzie z sali, a jej rodzice idą za nią i mówią coś do lekarzy. Sama również wstałam z nadmiaru emocji. Liz wyglądała zupełnie jakby po prostu spała.Z wyjątkiem tego, że była blada, miała zapadnięte policzki i jakąś rurkę w gardle, która oddychała za nią. Przeraziłam się, a łzy na nowo pojawiły mi się w oczach. Liam od razu mnie objął i zaczął głaskać po ramieniu. Kiedy zniknęli mi z oczu, po prostu się w niego wtuliłam. Byłam słaba i bezsilna. Nie umiałam nawet opanować łez.
-Nie płacz - powiedział Liam delikatnie - zrobią jej przeszczep i wszystko będzie w porządku. Lil, proszę, nie przejmuj się.
-Nie potrafię! To moja kuzynka..
-A moja przyjaciółka i też się o nią martwię, ale wiem, że będzie dobrze. Trochę optymizmu!
-Te nerwy mnie wykończą..
-Wiem. Wszystko wiem. A teraz uspokój się, usiądź i poczekajmy aż operacja dobiegnie końca. I wiem, że może to nieodpowiedni moment, ale.. muszę ci coś powiedzieć.
-Tak?
-Jesteś bardzo wyjątkową osobą, Lily. Pierwszy raz spotkałem kogoś takiego na swojej drodze. Kiedy mam świadomość tego, że się zobaczymy, od razu poprawia mi się humor. Chcę byś była dla mnie kimś więcej niż zwykłą przyjaciółką.. zakochałem się w tobie.
-Mówisz poważnie? - chciałam się upewnić.
-Całkowicie poważnie. Co o tym sądzisz?
-Sądzę, że.. tak, też się w tobie zakochałam.
-Naprawdę? - spytał z niedowierzaniem.
-Tak, naprawdę - zaśmiałam się - i to już dawno temu.
-Więc.. zgodzisz się być moją dziewczyną?
-Oczywiście, że tak.
Liam pochylił się nade mną i delikatnie mnie pocałował. Oddałam mu się całkowicie. W tym momencie było mi naprawdę dobrze. W końcu czułam, że mam przy sobie odpowiednią osobę. A do szczęścia nie potrzebowałam niczego więcej. Chwilę później wrócili rodzice Lizzie. Byli zdenerwowani, ale wcale im się nie dziwiłam. Wspólnie czekaliśmy aż ten koszmar wreszcie się skończy. Usiedliśmy na niewygodnych krzesłach i każdy nas w duchu modlił się, żeby tylko wszystko było w porządku.
Kilka godzin później było już po wszystkim. Lizzie leżała na OIOM-ie a jej rodzice rozmawiali z lekarzem. Ciągle miałam nerwy bo nikt nie chciał nic powiedzieć. Nagle na korytarzu pojawił się Zayn. Szła za nim pielęgniarka, która próbowała mu coś powiedzieć, ale on jej nie słuchał. Szedł prosto do nas. Kobieta w końcu zrezygnowała i wróciła, skąd przyszła. Wiedziałam, że powinien jeszcze chwilę odpoczywać, żeby jego organizm przyzwyczaił się do pobrania szpiku, ale on miał to gdzieś. Cały Zayn.
-Gdzie ona jest? - spytał, gdy tylko znalazł się przy nas - Już po operacji, prawda?
-Tak, ale nic nam nie powiedzieli - odpowiedziałam - leży na OIOM-ie i nie wolno do niej wchodzić.
-Ja muszę do niej wejść - powiedział twardo.
-Zayn, ogarnij się - odezwał się Liam - nawet rodziców do niej nie wpuścili! Jest tyle co po przeszczepie. Nie możesz tak po prostu do niej wejść. Zaczekaj.
-Nie mogę się opanować.. muszę wiedzieć, co z nią..
-Zaczekaj - powiedziałam spokojnie - wszyscy czekamy. Na pewno wszystko poszło dobrze.
-Mam nadzieję.
W końcu usiadł na krześle i schował twarz w dłoniach. Doskonale wiedziałam, że ma dość. Tak samo jak my wszyscy. Godzinę później zjawili się Niall, Harry i Louis z Sandy. Byliśmy w komplecie i wspólnie czekaliśmy na jakiekolwiek wieści.
Zayn
Pobieranie szpiku bolało, ale nie myślałem o tym. Chciałem po prostu jej pomóc. Pielęgniarka kazała mi chwilę odpocząć, ale długo nie wytrzymałem. Za wszelką cenę musiałem się dowiedzieć, jak przebiegła operacja. Nie dbałem o siebie. Najważniejsze było jej życie. Ubrałem się w swoje rzeczy i wyszedłem z sali. Od razu zobaczyłem Liama i Lily. Kazali mi czekać. Nic innego nie nie pozostało. Zjawiła się tez reszta, a jej rodzice wciąż rozmawiali z lekarzem. Emocje rozsadzały mnie od środka. Jeszcze nigdy się tak o kogoś nie martwiłem, jak właśnie o nią. Musiała przeżyć. Przeszczep musiał się udać. Nie było innej opcji.
Minęły dwa dni, które spędziłem w szpitalu. Dopiero dzisiaj pozwolili mi do niej wejść i chyba tylko dlatego, żebym w końcu dał im spokój. Rodzice Liz musieli pilnie jechać do firmy, więc byłem z nią sam. Wszedłem do jej sali i niemal od razu coś chwyciło mnie za serce. Leżała na łóżku, a wokół niej stała tylko aparatura, wydająca z siebie pikające dźwięki, świadczące o tym, że wciąż żyła. Usiadłem na krześle obok niej i wziąłem jej rękę w swoje dłonie. Była blada, ale oddychała już samodzielnie. Lekarze mówili, że miała dużo szczęścia i lada moment powinna się wybudzić. Było już popołudnie, a jej oczy nadal pozostawały zamknięte.
-Lizzie.. - zacząłem cicho - wiem, że tam jesteś i wiem, że mnie słyszysz. Musisz być silna. Musisz z tym walczyć! Nie wolno ci się poddać, rozumiesz? Jestem przy tobie i bardzo mocno cię kocham. Nie wytrzymam bez ciebie. Wiem, że będzie dobrze, tylko.. proszę cię, otwórz oczy. Wróć do nas.. wróć do mnie.. wszystko będzie dobrze. Możesz pokonać chorobę i żyć jeszcze przez długie lata! Proszę.. po prostu wróć..
Nie było żadnej reakcji. Nadal się nie wybudziła. Poczułem łzy w oczach i nawet nie próbowałem z nimi walczyć. Ucałowałem ją w czoło, nie puszczając jej dłoni nawet na moment. Musiała się wybudzić. Musiała walczyć i być silna. Wierzyłem w nią z całego serca. Pochyliłem się do przodu, przykładając czoło do jej dłoni. W duchu prosiłem, by tylko było w porządku i by przeszczep się przyjął. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby jeszcze jej zaszkodził. Minęło kilkanaście minut i nadal nic się nie działo. Nadal miałem nadzieję. Nadal czekałem. Chciałem być pierwszą osobą, którą zobaczy zaraz po przebudzeniu. I nagle coś się stało. Jej ręka się poruszyła. Podniosłem się i spojrzałem na jej twarz. Jej oczy powoli się otwierały, a ja ze szczęścia zacząłem płakać. W końcu zobaczyłem jej źrenice, które patrzyły prosto na mnie. Szybko otarłem łzy i uśmiechnąłem się najszerzej jak potrafiłem.
-Z..Zayn? - spytała słabo.
-Tak kochanie, jestem tutaj - odpowiedziałem miękko - cały czas przy tobie byłem, słońce. Już wszystko w porządku.
-Ale.. co się.. stało?
-To teraz nieważne. Najważniejsze jest to, że się obudziłaś.
-Dlaczego jestem w szpitalu? - dopytywała się słabym głosem i zacisnęła swoje palce na mojej dłoni - Powiedz mi, Zayn..
-Na imprezie zasłabłaś - powiedziałem jak najbardziej spokojnie - i straciłaś przytomność. Musiałem wziąć cię do szpitala, gdzie okazało się, że twoje życie jest zagrożone. Potrzebowałaś przeszczepu szpiku. Tylko to póki co mogło cię uratować. Jesteś już po operacji i powoli wracasz do siebie.
-Przeszczepu? - zdziwiła się - Ale.. jak to? To niemożliwe! Przez ostatnie dni czułam się normalnie.
-Lizzie, już po wszystkim - starałem się ją uspokoić - już nie masz czego się bać. Najważniejsze jest to, że cię wybudziłaś.
-Jakim cudem znaleźli szpik tak szybko? - dopytywała dalej - To przecież.. dziwne.
-Byłem dawcą - powiedziałem z westchnieniem - zrobili mi badania i okazał się zgodny, więc się nie zastanawiałem. Nie dopytuj już o to. Już po przeszczepie. Dojdziesz do siebie i wrócimy do domu.
Lizzie milczała przez dłuższą chwilę, jakby analizowała każde moje słowo.
-Oddałeś dla mnie szpik? - spytała w końcu - Naprawdę? Dlaczego?
-Bo cię kocham - odpowiedziałem szczerze - i jestem gotów zrobić dla ciebie absolutnie wszystko. Nawet kosztem własnego życia. Jesteś dla mnie wszystkim, Liz. I skończmy temat. Jak się czujesz?
-Dziwnie.. tak jakoś.. inaczej.. ile ja tu już jestem?
-Tylko 3 dni. Podejrzewam, że zaraz przyjdzie do ciebie lekarz.
-3 dni? Dlaczego ja nic nie pamiętam?
-Byłaś w śpiączce. Twój stan był naprawdę ciężki. Ale z tego co widzę, to dochodzisz do siebie.
-Mam nadzieję. Nienawidzę szpitali - prychnęła - muszę stąd wyjść jak najszybciej!
Już miałem coś powiedzieć, gdy do sali wszedł lekarz i 3 pielęgniarki.
-Elizabeth, jak dobrze cię widzieć! - powiedział z uśmiechem - W końcu do nas wróciłaś. Zayn, proszę abyś opuścił salę. Mamy tu coś do zrobienia.
-Do zobaczenia - szepnąłem do Liz i pocałowałem ją, co od razu odwzajemniła.
Wyszedłem z jej sali i zamknąłem drzwi. Na korytarzu właśnie pojawiła się Lily. Na wieść o tym, że Liz odzyskała przytomność, rzuciła mi się na szyję. Zaśmiałem się i przytuliłem ją do siebie. Teraz już wszystko musiało być w porządku. Przeszczep się przyjął. A ja miałem nadzieję, że moja dziewczyna zostanie z nami jeszcze przez długi czas...
__________________________
Okey, mamy piętnasty :) Wiem, że miał być wczoraj, ale nie miałam jak go skończyć, wybaczcie!
Mam nadzieję, że choć odrobinę wam się spodobał :)
Do końca zostało już niewiele.. :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!
Liczę na Waas!
A może by tak pobić rekord komentarzy? ^^ Więcej niż 35? Dacie radę? :D
Love you all ♥
Kocham to! :)
OdpowiedzUsuń@Katy_Milla_
Szpitale mnie trochę przerażają więc niech ona szybko wyjdzie z niego i wszystko będzie dobrze:-) mam taką nadzieję
OdpowiedzUsuńdobrze że z Lizzie jest wszystko ok, kochany Zayn :')
OdpowiedzUsuńOj jaki kochany Zayn. Wolał oddać kawałek sb żeby uratować Lizzie.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że powoli zbliżamy się do końca.
Proszę tylko żeby koniec był z happy endem.
Pozdrawiam @JustinePayne81
Kocham to opowiadanie! x
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie! x
OdpowiedzUsuńBoże jakie to słodkie <33
OdpowiedzUsuńCudowne ! <3
OdpowiedzUsuńMega!! :***
OdpowiedzUsuńjaki Zayn jest kochany *.*
OdpowiedzUsuńwolał oddać odrobinę siebie aby uratować Lizzie.
Szkoda, że już nie dużo.. :( to przykre! ale mam nadzieję, że będziesz miała jakieś dalsze pomysły i będziesz pisała następne blogi! :)
czekam na ciąg dalszy <3
pozdrawiam ♥
Świetny ;)
OdpowiedzUsuńkochane ♥
OdpowiedzUsuńSuuuuper! <3 nie chce mi sie wiecej pisac :D
OdpowiedzUsuńPopłakałam się , no po prostu się po ryczałam . Zayn.. ojejciu on jest taki.. kochany (?). Mam nadzieje, że teraz już wszystko będzie dobrze, a Zayn i Liz będą mogli być już na zawsze razem. ( Wale cytatami jak Liam na Twitterze xd :D ) Czekam na kolejny rozdział . ;D
OdpowiedzUsuńProsze nie kończ tego!
OdpowiedzUsuńBOSKI <33
Ania xx
Kocham to czytać... kiedy następny ? ♥
OdpowiedzUsuńjeee jaki świetny :D nie mogę doczekać się następnego :D a teraz zabieram się do czytania wcześniejszych rozdziałów ;)
OdpowiedzUsuń+ zapraszam do sb :) nowy blog - nowe opowiadanie ;)
http://szarawa.blogspot.com/
NOMINUJĘ CIĘ DO THE VERSATILE BLOGGER !
OdpowiedzUsuńWięcej informacji na do-not-stop-fighting.blogspot.com
ZAPRASZAM ♥♥
Cudowny jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie ;)
http://onedirection-polish-imaginy.blogspot.com/
Love It ♥ Zapraszam do siebie:
OdpowiedzUsuńhttp://1dopowiadaniegracemalik.blogspot.com/
Świetny! Czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńMam małe pytanko... Dlaczego nie mogę czytać tego opowiadania o JB ? ( Stay with me forever ♥ )
OdpowiedzUsuń