piątek, 30 sierpnia 2013

~Osiemnasty~

Zayn

Przez pewien czas nie rozumiałem tego, co się stało. Słowa Lizzie ciągle brzmiały mi w głowie, ale ciało odmówiło jakichkolwiek ruchów. Walnąłem pięścią w ścianę i osunąłem się po niej na podłogę. Przecież to nie mogła być prawda! Ona nie mogła umrzeć! Jeszcze nie. Myślałem, że mamy przed sobą jeszcze sporo czasu. Układałem plany na przyszłość. Na naszą pierwszą rocznicę związku zamierzałem zabrać ją do Paryża. Ona nie mogła umrzeć. Nie poradziłbym sobie bez niej. Nie przeżyłbym nawet jednego dnia ze świadomością, że nigdy więcej jej nie zobaczę. Po chwili ktoś znów zapukał do moich drzwi. Miałem w sobie wielką nadzieję, że to ona, ale się pomyliłem. W pokoju pojawił się Nialler. Usiadł obok mnie i zmierzył mnie wzrokiem.
-Wszystko w porządku? - spytał, jak gdyby nigdy nic.
-A wyglądam, jakby tak było? - warknąłem.
-Zdecydowanie nie. Ej, zaraz! Ty płaczesz?
Przystawiłem dłoń do twarzy i otarłem policzek. Był mokry. Nawet sam nie wiem, kiedy zacząłem płakać. Ale czy to było coś złego? Miałem do tego prawo.
-Daj mi spokój, Niall. Nie chcę z nikim gadać.
-Jeżeli myślisz, że tak po prostu sobie pójdę, bez dowiedzenia się, o co chodzi, to grubo się mylisz, bracie. Co się do cholery stało? 
-Nie chcę o tym rozmawiać.
-Jakoś mnie to nie obchodzi. Albo pogadasz ze mną, albo pójdę po Liama. A jemu wyśpiewasz wszystko od a do z.
-Nie odpuścisz, prawda?
-Zgadłeś - powiedział z triumfem na ustach - no więc?
-Była u mnie Lizzie.
-Tyle to sam wiem. 
-Powiedziała, że zostało jej pół roku życia.
W tym momencie Niall otworzył szerzej oczy ze zdziwienia. Nie odezwał się nawet słowem. Podciągnąłem nosem i znów spuściłem wzrok. Poczułem, jak przyjaciel mocno mnie do siebie tuli i wcale nie protestowałem. Przytuliłem się do niego i dopiero wtedy tak naprawdę wybuchnąłem płaczem. Wszystkie uczucia, które się we mnie skumulowały, w końcu dały upust. Nie wiem kiedy do pokoju wparowała reszta moich przyjaciół, łącznie z Lily. Wszyscy usiedli wokół. Nikt nie zadawał żadnych pytań. Zapewne już wiedzieli. Dlaczego to wszystko musiało być takie trudne? Dlaczego jedna z najważniejszych osób mojego życia musiała przechodzić takie piekło? Dlaczego akurat ONA? Musiałem się ogarnąć. Musiałem wstać i natychmiast do niej pojechać. Chciałem być przy niej w każdej minucie. Odtrąciłem Nialla i otarłem łzy.
-Jadę do niej - powiedziałem stanowczo i wstałem - nie pozwolę, żeby była teraz sama.
-Zayn.. jesteś pewny? - spytała Lily cicho.
-Co? - odpowiedziałem pytaniem i spojrzałem na nią z niedowierzaniem.
-Pytam, czy jesteś tego pewien. Zostało jej 6 miesięcy. Jej śmierć jest nieunikniona. Jesteś pewien, że wytrzymasz? Później będzie już tylko gorzej..
-Nigdy więcej mnie o to nie pytaj - powiedziałem twardo - kocham Lizzie i ani przez chwilę w to nie wątpiłem. Obiecałem, że zostanę z nią do końca i tak właśnie będzie, rozumiesz? W tej chwili nic nie jest ważniejsze od niej. Zostanę z nią aż do ostatniej pieprzonej sekundy! Nie pozwolę, żeby była sama.
-Zayn, jutro mieliśmy wyjechać do Denver.. - odezwał się Liam.
-Mam to gdzieś. Nigdzie nie jadę. Zadzwonię do Paula i powiem mu, że robię sobie wolne.
-Przecież wiesz, że to niemożliwe - powiedział Harry - mamy całą masę koncertów! Nie możemy zawieść fanów, rozumiesz?
-Zaśpiewaj moje solówki - powiedziałem i narzuciłem na siebie kurtkę - jadę do niej.
Wyszedłem ze swojego pokoju i zbiegłem na dół. Wsiadając do samochodu, cały się trzęsłem. Ciągle targały mną silne emocje, ale nie mogłem się im poddać. Musiałem pokazać Liz, że jestem silny i że bez względu na wszystko będę ją wspierał. Przekręciłem kluczyk w stacyjce i wyjechałem z piskiem opon. Nie patrzyłem na licznik. Chciałem jak najszybciej znaleźć się pod jej domem.
W końcu zaparkowałem swój samochód na jej podjeździe. Prawie w całym domu panowała ciemność. Tylko w jej pokoju paliło się światło. Podszedłem do drzwi i zacząłem dzwonić i pukać. Nie otwierała, ale nie zamierzałem się poddać. Nie przestawałem. Aż w końcu się udało.

Lizzie
 
Nie mogłam być obojętna na to, że dobijał się do drzwi. Doskonale wiedziałam, że to Zayn. Lily zadzwoniłaby raz, albo użyłaby zapasowego klucza, który leżał w doniczce na parapecie. To nie mógł być nikt inny. Trzymałam w ręce żyletkę, ale nie miałam odwagi, by przejechać nią po skórze. Nie chciałam umrzeć w taki sposób. Nawet sama nie wiem, co mnie podkusiło. Zeszłam na dół i po prostu otworzyłam drzwi. Stanęłam z nim twarzą w twarz, choć po raz pierwszy w życiu zaskoczył mnie jego widok. Był cały zapłakany i roztrzęsiony. Patrzył na mnie z wielką czułością. A potem po prostu mnie przytulił. Mocno schował mnie w swoich ramionach, a ja mu się oddałam. Nie potrafiłam o nic byś zła. Zdecydowanie zareagowałam zbyt ostro. Przecież go kochałam! Najmocniej na świecie. Przeszliśmy razem przez tak wiele rzeczy. Łączyło nas coś więcej niż szczeniackie uczucie. Potrzebowałam go.
-Jeżeli myślałaś, że tak po prostu cię zostawię, bo grubo się myliłaś, wiesz? Obiecałem ci, że cię nie zostawię i zamierzam dotrzymać obietnicy. Nawet jakbyś chciała się mnie pozbyć, to ci się to nie uda. Nawet nie próbuj. Może i jestem wariatem, ale cię kocham. I możesz na mnie liczyć, rozumiesz? Nie poddam się tak łatwo. Nie jestem w stanie.
-Zayn.. czy ty zdajesz sobie z tego sprawę? Mój stan się pogarsza. Za niedługo zaczną wypadać mi włosy. Będę chudnąć i wyglądać jak szmaciana lalka. Nie będę już taka, jak teraz. Choroba mnie zniszczy. Wiesz na co się decydujesz?
-Decyduję się na życie z tobą. Aż do ostatniej sekundy. I nigdzie się nie wybieram.
-A koncerty, wywiady, fani? 
-To nie jest teraz ważne. Liczysz się ty. Przestań w końcu zadawać pytania. Nie mam zamiaru cię zostawić. Będę ostatnią osobą.. - widziałam, że słowa ciężko przechodzą mu przez gardło - którą zobaczysz zanim.. zamkniesz oczy.. i.. zanim znikniesz... 
-Dziękuję. Jesteś niesamowity.
-Kocham cię, Elizabeth. 
Jeszcze mocniej się do niego przytuliłam.Wiedziałam, że mam przy sobie bardzo cenny skarb. Nie każdy byłby w stanie tak się poświęcić i to wszystko wytrzymywać. Moja choroba była wielkim problemem, a Zayn nawet teraz nie zamierzał zrezygnować. Był moim aniołem.
I zapewne uznacie, że to wszystko jest bardzo przesłodzone, ale taka właśnie jest prawda. Osoba, która ma świadomość tego, że za kilka miesięcy umrze i kompletnie nic nie może na to poradzić, zupełnie inaczej patrzy na życie i ludzi. Zupełnie inaczej postrzega cały świat. I potrzebuje właśnie takiej osoby, która będzie jej nadzieją aż do samego końca.
Weszliśmy do mojego pokoju i ten wieczór spędziliśmy razem. Nawet chwilowe szczęście było dla mnie bardzo ważne.

~*~

Minęło półtorej miesiąca. Z dnia na dzień byłam coraz słabsza. Mój czas ciągle się skracał. Miałam świadomość tego, że z każdą minutą byłam coraz bliżej śmierci, ale się nie poddawałam. Zayn był przy mnie cały czas. Paul (o dziwo) wszystko zrozumiał i dał chłopakom pół roku przerwy. Oczywiście wybuchały protesty fanek i tak dalej, ale jakoś sobie z tym radzili. Przez cały czas po prostu gościnnie występowali w programach telewizyjnych, żeby świat o nich nie zapomniał, ale to było wszystko. Zawsze gdy Zayn miał właśnie taki występ, mówiłam, że czuję się dobrze. Niekiedy kłamałam, ale nie chciałam, żeby przeze mnie zawalał swoją karierę. Bo w końcu ja umrę, a on zostanie. Był poniedziałek. Tego dnia skłamałam ponownie. Powiedziałam, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i żeby o nic się nie martwił. Pojechał z chłopakami na wywiad za miasto, a ja zostałam w domu z Lily. Od rana nawet nie wstałam z łóżka. Zaczęłam mieć dziwne zawroty głowy i nudności. Robiło się coraz gorzej. Byłam słaba. Nie chciało mi się nawet usiąść. Lily rozmawiała na Skype z Liamem i nie chciałam jej przeszkadzać, a musiałam zejść na dół i zażyć leki. Od ostatniej wizyty w szpitalu bardzo pilnie tego pilnowałam. Odkryłam się i powoli usiadłam na łóżku. Pokój zaczął wirować mi przed oczami, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Ze wstaniem było gorzej, ale też jakoś dałam radę. Opierając się o ściany, jakimś cudem udało mi się zejść na dół. Sięgnęłam do górnej półki i wyciągnęłam pudełko z tabletkami na dzisiejszy dzień. Wzięłam wszystkie, które musiałam. Czułam się naprawdę dziwnie. Znów zaczęło kręcić mi się w głowie i gdybym nie przytrzymała się blatu, to upadłabym na podłogę. Co się ze mną do cholery działo? Nigdy wcześniej tak nie było. Musiałam jakoś wrócić na górę. Musiałam położyć się do łóżka. Coś czułam, że tego dnia już nie wstanę. Stawiałam krok za krokiem i byłam już prawie przy schodach, gdy zobaczyłam Lily schodzącą na dół. Popatrzyła na mnie jak na wariatkę.
-Lizzie, co ty tu do diabła robisz? Powinnaś leżeć w łóżku! Czemu mnie nie zawołałaś?
-Nie chciałam ci przerywać rozmowy. Poza tym dałam sobie radę, jak widzisz.
-Świetnie, ale nie wyglądasz dobrze. 
-Mam jakiś słabszy dzień - znów zaczęło kręcić mi się w głowie i się zachwiałam - nie wiem, co się dzieje, ale wszystko mi wiruje przed oczami.
Nawet sama nie wiem, kiedy upadłam na podłogę. Poczułam tylko uderzenie w głowię i pisk kuzynki. Przestałam kontaktować. 

Lily

Myślałam, że zaraz zwariuję. Lizzie upadła na podłogę i straciła przytomność. Od samego rana czuła się bardzo źle. Już wtedy powinnam zadzwonić po pogotowie, ale się powstrzymałam, bo mi zakazała. Teraz nie miałam już wyjścia. Chwyciłam za telefon i wykręciłam numer alarmowy. Karetka była w drodze. Na szczęście nie przestała oddychać. Starałam się jakoś ją obudzić, ale bez skutku. Dobrze, że przynajmniej zdążyła wziąć te leki. Byłam cała roztrzęsiona. Nie wiedziałam, jak się zachować. Nie mogłam zadzwonić do Zayna, bo właśnie byli w trakcie wywiadu, a rodzice Liz mieli bardzo ważną konferencję. Co do cholery miałam robić?
W końcu zjawiło się pogotowie i zajęli się nią lekarze.
-Ona jest chora.. ma białaczkę - zaczęłam się jąkać - w bardzo poważnym stadium.. ja nie wiem, co się dzieje.. przed chwilą wzięła leki.. a od rana czuła się bardzo źle.
-W porządku - powiedział lekarz - zabieramy ją do szpitala panowie. Patrick, przywieź nosze!
-A.. czy ja mogę jechać z wami? Proszę! Jestem tu sama i nie mam jak dostać się do szpitala, a muszę być przy niej. Ona nie może być sama..
-W porządku, ten jeden raz zrobię wyjątek. Ale tylko tym razem, jasne?
-Bardzo dziękuję!
Narzuciłam na siebie kurtkę i razem z sanitariuszami wsiadłam do karetki. Liz wciąż się nie obudziła. Przez cała drogę coś jej podawali i próbowali obudzić, ale to było na nic. Nie mogłam jej stracić. Jeszcze nie teraz. Wiedziałam, że lekarze zrobią wszystko, by ja uratować. Ale ja byłam jednym wielkim kłębkiem nerwów.
W końcu dotarliśmy do szpitala. Lizzie zajęli się lekarze, a mi kazali czekać na korytarzu. Bałam się o nią. Mówiła mi, co powiedział jej lekarz. Wiedziałam, że jej stan się pogorszy i że wróci do szpitala. Ale dlaczego akurat dzisiaj, gdy byłyśmy same w domu? Nie mogłam dłużej czekać. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Zayna. Modliłam się, żeby byli już po wywiadzie. Odebrał po kilku sygnałach.
-Co tam Lily? - usłyszałam jego głos.
-Zayn.. - zaczęłam zdenerwowana - proszę, powiedz, że skończyliście już wywiad..
-Kilka minut temu. Lil, co się stało? Dlaczego głos ci drży?
-Bo.. jestem w szpitalu. Lizzie straciła przytomność..
-Co?! - przerwał mi przerażony - Kiedy to się stało?
-Nie wiem.. jakąś godzinę temu..
-I dzwonisz dopiero teraz?!
-Nie chciałam wam przerywać wywiadu! Lekarze już się nią zajęli, nie panikuj.
-Będę tam najszybciej, jak tylko się da.
Zayn zakończył połączenie, a ja zrezygnowana usiadłam na krześle. Wykonałam też telefon do cioci, ale niestety włączyła się poczta. Nagrałam się i schowałam telefon. Miałam tylko nadzieję, że z Liz nie stało się nic poważnego..

__________________________________
tralalala, no to jest 18 :) 
Prosiłyście na asku o 20 rozdziałów, więc okey. Niech będzie 20!
Ale.. pod jednym warunkiem. Pod tym rozdziałem musi być minimum 25 komentarzy. 
Ich liczba się ciągle zmniejsza, co zaczyna mnie niepokoić :C
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!

Do napisania za niedługoo! ♥ 


27 komentarzy:

  1. Świetny rozdział.
    Prawie się popłakałam, ale to szczegół.
    Kocham twojego bloga i to opowiadanie.
    Mam nadzieję, że nie chcesz już kończyć tego opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku czy chcesz aby moje wrażliwe serduszko się załamało?! Może i nie płaczę, bo takie smutne chwile nie działają na moje łzy, ale wrażliwe serduszko bije mocno, oj bardzo mocno. Biedny Zayn, biedna Lil, biedna rodzina Lizzie i biedna reszta One Direction. Mam nadzieję, że chwilowo nie złego z naszą bad girl nic się nie dzieje i to tylko ostrzeżenie. Ughhhh... nie mogę wyrzucić tego z mojej głowy. Ale jak teraz moje serduszko nie wytrzymuje to co się stanie kiedy ona umrze? Oj będziesz miała moją niewinną duszyczkę na sumienie, oj będziesz :D Pozdrawiam cię serdecznie! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej, ej, ej, ej! Ona musi żyć!
    Zayn jest taki kochany <3.
    Zachował się jak na chłopaka przystało!
    Widać, że kocha Lizzie <3
    Słodziak :3
    Ale jest mi strasznie przykro, że Lizzie jednak raczej nie przeżyje..
    Mam nadzieję, że nic złego takiego nagłego się nie stało! Bo jakby tak było.. to bym cię chyba udusiła. :D
    Ale nie.. bo kto by wtedy pisał rozdziały? xd
    Czekam na next <3
    pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakoś nie umiem żyć z myślą, że ona może umrzeć... To takie niewyobrażalne, ale nie wierzę znowu, że w jakiś cudowny sposób ożyje, bo to by zalatywało jakimś Harrym Potterem :D Zayn jak zwykle słodki i opiekuńczy ;) Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział !

    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG ;333
    kocham to ! ;33
    Ania xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezu, jezu, jezu. Wszystko zaczyna się komplikować. Kocham to opowiadanie!!! :***

    OdpowiedzUsuń
  7. swietne :) fajnie ze prawie koniec chociaz opowiadanie jest swietne ale ja przestaje juz czytac opowiadanie bo zbliza sie szkola a ja ide do technikum:D powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne :D czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  9. Szkoda że zostały tylko 2 rozdziały do końca. Ta historia jest świetna i nie mogę się już doczekać kolejnych rozdziałów. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dlaczego ona ma umrzeć? To takie smutne.. Kiedy kolejny rozdział? <3
    -A

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny, już nie mogę się doczekać kolejnego!!
    Misia

    OdpowiedzUsuń
  12. Proszę nie uśmiercaj jej. :P
    Ona powinna zyć pełnią życia.
    Jest świetny
    @JustinePayne81

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam nadzieję że Lizzy będzie żyć, że w jakiś sposób pokona bialaczke i będzie z Zaynem ♥ :D W niektórych momentach tego opowiadania miałam łzy w oczach ..... Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
    Malwina

    OdpowiedzUsuń
  14. boziuu popłakałam się! mam pytanie...będzie tak jakby druga część tego opowiadania? O tym jak Zayn żył bez niej i co się działo? masz talent do pisania i nie chcę, żebyś przestała pisać czy coś ;)
    możesz odpowiedzieć mi na TT?

    @Iziulka

    OdpowiedzUsuń
  15. Płakać mi się chciało kiedy to czytałam :c podejrzewam, że Lizz umrze, ale nie chcę tego. Barrdzo, bardzo, bardzo :c

    OdpowiedzUsuń
  16. Cuudowny rozdział. <33

    OdpowiedzUsuń
  17. <33333333333333333

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie chce żeby było tylko 20 rozdziałów :'C Ja chce żeby udało się ją uratować...nie zabieraj mi tego opowiadania :'C

    OdpowiedzUsuń
  19. Fanastyczny rozdział. <33

    OdpowiedzUsuń
  20. KOCHAM TO OPOWIADANIE. :*

    OdpowiedzUsuń
  21. Moje ulubione fanfiction ever!!!!!!!!! Dlaczego tylko 20..? :c myślałam, że będzic hociaż z 25...
    ale itak Cie kocham za to opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń
  22. Proszę nie uśmiercaj jej jakimś cudem.. :c To będzie totalnie za smutne. Czekam na next'a. *-*

    OdpowiedzUsuń
  23. Najlepsze opowiadanie na świecie. Może 25 rozdziałów? ^.* Kochamy Cię! ♥

    OdpowiedzUsuń
  24. Jest 27 komentarzy ale co tam 1 komentarz więcej to przecież zachęta więc pisz pisz pisz bo czekam na nexta i nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń